Poza tym, ze Gosia nie lubi jesc od jakiegos czasu boi sie rowniez kapac.
Mniej wiecej do 11 miesiaca zycia byla wielkim pasjonatem kapania w wanne. Sama, z mama obojetne. Trzeba bylo wypluskac polowe wody i kazdego dnia byla z tego powodu wielka radosc. A potem, nagle… woda stala sie strasznie straszna.
Nie mam pojecia co sie stalo. Nie przypominam sobie momentu zeby woda byla goraca, albo zbyt zimna, zeby sie zanurzyla po oczy, albo poslizgnela. Nagle pojawil sie strach i mieszka z nami juz ponad 3 miesiace. Byl nawet moment, ze musialam ja myc mokra sciereczka zanurzona w wodzie bo wrzeszczala po wejsciu do lazienki. Teraz myjemy sie tak, ze ja jestem przykryta recznikiem na mnie wisi jak rzep kolezanka a ja myje w umywalce najpierw z jednej strony a potem nastepuja lekkie okrzyki i myjemy z drugiej strony, zawijamy w recznik i przekazujemy Boskiemu w celu posmarowania, pomasowania i ubrania.
Ostatnio stwierdzilam, ze jak tak dalej pojdzie juz nigdy nie zacznie sie kapac. Postanowilam cos zrobic. Od poniedzialku ok godziny 20 w naszym duzym pokoju pojawia sie wanna z ciepla woda w ktorej JA bawie sie kaczkami i miseczkami. Gosia moze sobie robic co chce.
Pierwszego dnia nawet nie podeszla. Drugiego raz podeszla wyciagnela foremke i uciekla. Wczoraj nawet wrzucala kaczki i jedna wyciagnela sama z wody (a potem uciekla). No a potem wylala troche wody na ktorej sie natychmiast wywalila ale na szczescie poza wanna wiec mam nadzieje, ze nasza droga do wanny sie nie wydluzyla zamiast skracac.
Obadamy. Nie bede jej zmuszac, moze jednego dnia sama bedzie chciala wejsc do wanny to jej to z radoscia umozliwie.
Takiego mamy niestandardowego dzidziusia. Ktory wlasnie uslal.