Nie chodzi o to, ze jem jakos bardzo zle. Nie mam sklonnosci do jedzenia slodyczy, wedlin nie jem w zasadzie wcale, miesa od czasu do czasu i zwykle ”biale”. Nawet wszystkich dodatkow uzywam z umiarem. Fast foody odwiedzam, ale … no nie wiem kiedy ostatnio prawde mowiac (jesli nie liczyc chinszczyzny). Ale i tak kiedys pekne.
Jak mi cos smakuje to po prostu zjadam takie ilosci, ze nie wiem jak to sie skonczy.
Wczoraj zjadlam garnek zupy. Boski zjadl 1 talerz, Gosia miseczke ziemniakow a ja reszte sporego garnka.
Dzisiaj zrobilam cudna salateczke z ziemniakow, cebulki i wyjatkowo majonezu i zjadlam juz duuzo i nie wiem czy nie pujde wyjesc do dna. Do tego salatka z pomidorow i ogorkow.
Kule, jakis klin powinni mi wstawic, bo slowo daje, ze pekne!