Niedawno pisalam o wychowywaniu i chcialabym do tego tematu wrocic.
W czasie weekendu bylismy u dziadka Boskiego. Ten ma 4 dzieci, kazde z nich ma 2 dzieci a te dzieci maja juz … 10 dzieci, 11 w drodze. I wszyscy przyjechali na to spotkanie.
5 dzieci jest w wieku Gosi, dodatkowo przyjezdza jeszcze jeden maly chlopiec o rok starszy niz Kolezanka. Wszystkie te dzieci szalaly w sobote wieczor u dziadka Boskiego.
Razem z nimi szalal ”przylepiany” wnuczek wujka Boskiego. Ma 3 lata, na nazwisko ma Chmurka a jego mama no i babcia, ktora znam lepiej, go wychowuja. Chlopczyk jest czysty, nakarmiony, ladnie ubrany i nieustannie sztorcowany. Efekt jest taki, ze jak go tylko poglaskalam po glowie, jak wszystkie dzieci, w czasie zabawy to zaczal do mnie mowic ”mamo” i robil co sie dalo, zebym tylko go przytulila.
Szalal najbardziej z calej piatki maluchow, bil inne dzieci, darl sie, mocowal.
Nie, nie mysle, ze babcia i mama go sztorcuja bo jest niegrzeczny. Odwrotnie, on strasznie, ale to strasznie stara sie, zeby ktos go kochal a nie tylko ubieral i wychowywal. Jak Gosia nie chce jesc zupy to negocjuje, tule, przekupuje, przekonuje. Jak Chmurka nie chcial jesc zupy to babcia ostro syczala, ze ma jesc, bo to jego obowiazek.
Myslalam o nim po obudzeniu. Mysle, ze mama i babcia go na swoj sposob kochaja, tylko ogolnie maja takie suche podejscie do dzieci, wychowawcze wlasnie. A mnie sie cos wydaje, ze u takich maluchow to ciagle jeszcze najwazniejsze jest tulenie i glaskanie a te wychowawcze tresci maja priorytet 83.