Na szczescie na razie tylko po najwiekszej swiatecznej goraczce w pracy. O 15:25 odeszlam i do 2.1 mam wolne.
Oczywiscie juz sprawdzilam mail, skontrolowalam strone i przemyslalam tysiac rzeczy, ktore wydaja mi sie istotne. Licze na to, ze niedlugo pomalutku wyluzuje i dostane sie do swiatecznego spokoju.
Dziwne tak nagle przestac jak sie caly czas pedzi.
Udala mi sie dzisiaj rzecz niezwykla. Dyrektor generalny przyszedl mi zyczyc wesolych swiat (co mile, bo mojego szefa wezwal w tym celu do siebie przez telefon) a ja mu powiedzialam, ze nie mam na to budgetu a chcialabym cos dac dziewczynom z back officu za prace przed swietami, bo handlowcy wiadomo zarobia duzo, ale one mialy tylko duzo pracy. Powiedzial, ze nie wie ile mamy kasy ale ze napewno sprawdzi…. wrocil po 10 minutach z 12 butelkami martini. Ja wiem, ze martini nic nie kosztuje, ale wiesz w mojej firmie gdzie jest nas razem z 400 a prezentu nie dostal w tym roku nikt… takie martini od szefa wszystkich szefow zrobilo na dziewczynach WIELKIE wrazenie.
Na swieta powinna przyjechac Siostrunia z rodzina. Niestety na razie Mis rozchorowany i maz Siostruni tez w rozsypce. Nie zeby katarki. Wirus wsciekly ich dopadl i goraczki po 39C maja! Trzymam kciuki, zeby sie z tego szybciutko dostali i dotarli na Wigilie!
A dla tych, ktorzy znaja czeski fantastyczny komentarz dotyczacy zmian w rozkladzie jazdy w Pradze i Brne: