DYSONANS

Przeczytalam wszystkie komentarze do poprzedniego wpisu. Dochodze do wniosku, ze chyba po prostu pisze zbyt otwarcie, albo pesymistycznie albo po prostu nie tak jak powinnam?

1. Faktem jest, ze Boski ma gdziez gleboko zaryte w glowie, ze mezczyzna powinien zarabiac a kobieta zajmowac sie domem. Nie, on sie nie wymiguje od pomocy, ale zawsze kiedy chodzi o dziecko albo dom uwaza to za POMOC nie za swoj obowiazek. I z tego wynika tak polowa problemow. On uwaza, ze spelnia swoj obowiazek, bo jest dobry w pracy i niezle zarabia. Ja go jego zdaniem nie spelniam, bo sprzatac nie lubie i idzie mi jego zdaniem niespecjalnie a do tego przejmuje sie praca co prowadzi do tego, ze jeszcze nie mam na to dostatecznie duzo czasu. To, ze ja sobie tez daje rade jego zdaniem jest irrelewantne, bo to bardziej hobby. On tego nie mysli zle, po prostu tak to ma ustawione w glowie. Uwaza, ze kobiety powinny zarabiac mniej, bo nikt sie nie spodziewa, ze pojda do pracy jak zachoruje dziecko itd. Uwaza tez, ze psim obowiazkiem faceta jest swoja kobiete uzywic i zapewnic jej bezpieczenstwo. I to, moim  zdaniem ma sens. Do czasu kiedy kobieta i mezczyzna wystepuja w stadzie. A ja z historycznych powodow (tata umarl jak Siostrunia miala ok 8 lat a ja niecalu rok) uparlam sie, ze chce byc samodzielna. 

2. Nie odwoluje niczego co wczesniej napisalam ale jednoczesnie powaznie mysle, ze te opisane dylematy na prawde nie sa powodem do rozstania. Jak patrze wokol na moich przyjaciol mam wrazenie, ze jestesmy z Boskim w miare dobrana para. Co tam widze? Zdrady, milczenie, niedomowienia, niewrazliwosc przy ktorej ta moja czy Boskiego to maly miso. Nikt tego nie mowi glosno, bo to nie jest przedmiot do opowiadania. Ale rozejrzyjcie sie. Btw ta z moich kolezanek, ktora dlugo nie mowila/pisala o mezy inaczej niz ukochany jest rozwiedziona a zaciazyla z innym jeszcze w czasie trwania zwiazku malzenskiego. WTF? 

Ja mam dylematy, Boski ma dylematy. Ale kazdy z nas jest trwady jak skala. Czasem jestesmy jak wsciekle psy, ktore malo co nie rozszarpa drugiego na strzepy. Bez zlitowania. Na szczescie, przynajmniej na razie, ta gra jest w miare fair. Nie mowie, ze to dobre, bo nie jest, ale take sa fakty.Zaden z nas tak latwo sie nie poddaje i przynajmniej do teraz dajemy rade, choc nie mam zamiaru tu pisac, ze zawsze go uwielbiam i nie mam ochoty utluc. Boje sie o przyszlosc, to wszystko.

Advertisement

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s