Siedzimy sobie z Mloda i jemy jablka. Ona slucha Czerwonego Kapturka wersje z 61 roku. Dokladnie te sama, ktora ja sluchalam w dziecinstwie, tylko medium sie zmienilo (czarna plyta –> youtube). Wlasnie spiewa: przez lasy przez dabrowy wedruje gajowy!
Gajowy wlasnie doszedl do domu babci. Potem jeszcze mnie zmusi do sluchania klasycznej Spiacej krolewny a na konec jakiejs dziwnej nowoczesnej bajki o Jasiu i Maglosi.
Lepsze to niz ogladac w telewizji jakies glupie bajki 🙂
Jak skoncza sie bajki zobaczymy czy nas nie ma w wannie. I wtedy na beton zadzwoni Boski.
Na koniec dnia planujemy czytanie. 3 teoretycznie (praktycznie zwykle konczymy na 5) opowiadania o Misiu Uszatku, potem zgasimy swiatlo i bede musiala opowiedziec (po raz 236353) bajke o Krolewnie Sniezce. Jak skoncze bedziemy opowiadac sny czyli jakies dyrdymaly, ktore niby sie nam niby snily az w konciu usniemy.
Efekt naszego smiesznego planu dnia jest taki, ze Gosia mowi fantastycznie po czesku, po polsku sie wymiguje, ale tez da rade jak trzeba, no i nie ma obaw… nadrobimy w Warszawie. Roznicy pomiedzy czeskim i slowackim nie zauwaza. Super tanczy. Natomiast z rysowaniem jestesmy dosyc na bakier 🙂 Pozyjemy, zobaczymy, moze i w tej dziedzinie bedzie kiedys lepiej.Â
Slucha i je fasole.Â
Jutro przyjedzie Boski i sprobuje z niego wyciaglac jakies szczegoly. Do jutra nie mam zamiaru sie martwic 🙂