Wczoraj dotarla paczka od Siostruni. Sklad:
– ksiazka o zyciu na japonskiej prowincji – zamowiona – fajnie sie czyta
– parowki i male kabanoski dla ksiezniczki – duza czesc juz zjedzona
– jakis zbajerowany szampon i odzywka (bo Siostrunia uwaza, ze ja uzywam nieomal plyn do naczyn i postanowila to zmienic)
– koszulka z napisem Boscy na droge – do kompletu dla Boskiego, bo my juz mamy ale ta jego pierwsza byla nieco za mala
– lizaki serduszkowe, zgadnij dla kogo?
No bardziej wypasionej paczki nie dostalam juz lata (jesli kiedykolwiek).
Najlepsza jaka pamietam to karton mandarynek, ktore brat ojca poslal nam z Hameryki pod choinke w latach osiemdziesiatych. No umarlam z zachwytu 🙂