W koncu mi sie przypomnial ten wiekopomny temat o ktorym chcialam napisac – zarcie.
Nie ukrywam, ze lubie/my jesc. Najwiecej jem warzyw, pieczywa, makaronow a najmniej miesa. Jesli to w zasadzie tylko mieso z kurczaka i to tez jak mi sie przypomni (albo jak Mloda zapragnie kotleta). Ulubione kuchnie to kuchnia Siostruni (od niej zjem i miesa az mi sie uszy trzesa), moja wlasna a potem to pojedyncze potrawy z kuchni wloskiej i indyjskiej. Tak czy inaczej poza jednorazowymi wydatkami na podroze, zdecydowanie najwiecej kasy z naszego domowego budzetu wydajemy na jedzenie.
Wydajemy duzo, kupujemy to co wydaje nam sie najlepsze… ale rzadko kiedy siegamy po tzw. zywnosc ekologiczna. Wyjatek robie dla jaj i to wcale nie ze wzgledu na mnie tylko na te kury biedne, co jednak wole jak sobie gdakaja choc czasem pod niebkiem.
Dlaczego nie zywnosc ekologiczna? bo wydaje mi sie, ze to pic na wode. Ze dzisiaj rolnik jest w stanie spelnic wszystkie normy a jutro, po kontroli i tak podrasuje uprawe zgodnie ze swoim upodobaniem. Na pewno tez dlatego, ze dokladnie czytam artykuly o Fair Trade i podobnych i odbieram je jako luksusowy trik marketingowy, za ktory nie specjalnie chce mi sie placic (zwlaszcza, ze nie pije kawy 🙂
Nie bez znaczenia jest rowniez fakt, ze na przyklad takie ekologiczne makarony sa zwykle drozsze od Barilli, ktora uwazam za szczyt makaronowego luxusu.Â
Dodatkowo takie ekologiczne zakupy pochlaniaja szalona ilosc czasu (jesli ktos nie chce ich robic w utra-drogich sklepach na przyklad w Galerii Mokotow). I niech mi nikt z wielkiego miasta nie opowiada, ze podjedzie i kupi u rolnika, bo umre ze smiechu. Nawet bez jezdzenia do rolnika polowe dnia albo ide na zakupy do sklepu obok, albo kupuje, albo gotuje albo jem.Â
I nie ugotuje sobie ekologicznie na 2 tygodnie, bo jesli sie da, wole jednak jesc swiezo przygotowane posilki a nie eko-lodowko-pudelkowe.
No wiec zyje sobie tak nieekologicznie a moja corka zjada czasem berlinki a teraz fasole z puszki (ktora UWIELBIA) i zastanawiam sie czy czeka mnie smierc w meczarniach (skoro nasze ziemniaki i marcheka nie sa bio), czy jest ratunek?
A tak na powaznie ciekawa jestem jak Ty postrzegasz bio-eko-modne jedzenie?