Nie jestem fanka Steva Jobsa. Wiem, ze byl w zasadzie wariatem. Terroryzowal swiat wokol siebie. Apple po jego powrocie byl Jobsocentryczny (to jakies szalenstwo, taki absolutny brak demokracji w zarzadzaniu).
Tak czy inaczej Steve Jobs byl wizjonerem. Wierzyl w to co robi, wierzyl w siebie i robil rzeczy niezwykle.
Kazdemu kto choc troche zna angielski goraco polecam wysluchanie jego przemowienia z 2005r. Na mnie zrobilo ogromne wrazenie. Dlaczego? Jak w tytule. Zeby osiagnac cos naprawde wielkiego trzeba byc sobie wiernym. Nie przesadzac z kompromisami, nie udawac, ze jestesmy kims innym. Z reszta kazdy sam decyduje co dokladnie znajdzie w tym przemowieniu.
Stay hungrym, stay foolish. Staram sie ze wszystkich sil!