Moglo by sie wydawac, ze te wakacje byly jakos szczegolnie intensywne, ale prawde mowiac nie byly. Duzo czasu spedzilam w Pradze czyli w zasadzie w domu, duzo czasu spedzilam z rodzicami Boskiego, a ten czas trudno uznac za specjalnie wypoczynkowy.
Mysle, ze moj stosunek do rodzicow Boskiego da sie okreslic jako calkiem pozytywny. Nie padam na twarz, ale usilnie staram sie nie szukac dziury w calym. Z drugiej strony tak szalenie mnie wkurwia stosunek Boskiego do swoich rodzicow, ze spokojnie moge stwierdzic, ze 50-60% naszych konfliktow jest w jakis sposob zwiazanych z jego rodzina.
Ja mam taka niepisana zasade, ze jak mowie o tym co ”moje” to prezentuje sytuacje w nieco ciemniejszych barwach. Czyli na przyklad gdybym miala brata a on by pil 5 piw za dzien to bym powiedziala, ze jest alkoholikiem nawet gdyby w tym momencie nic z picia piwa nie wynikalo a glowe mial wyjatkowo twarda. Dlaczego tak robie? Ano dlatego, ze od zawsze siebie i swoje otoczenie oceniam raczej surowo a do tego po prostu nie chce zeby Boski, ale i ktokolwiek inny mial wrazenie, ze sciemniam i wybielam.
U Boskiego jest odwrotnie. Caly swiat ocenia twardo natomiast zona cesarza (czytaj rodzice i jego siostra) jest ponad wszelkie podejrzenia.
Logiczna odpowiedz brzmi: a co ci zalezy. No mnie w zasadzie nie zalezy, do czasu kiedy nie dochodzi do sytuacji gdy ja w brutalny sposob ograniczam swoja wolnosc na rzecz wolnosci jego rodzicow i znosze to bez glosnego sprzeciwu… ale nie moge o moim sprzeciwie powiedziec nawet Boskiemu, poniewaz okazuje sie, ze jestem paniusia i leniem i rozne takie. Przyklad?
Najlepszy z Mazur. Glownym powodem dla ktorego nie chcialam jechac z nimi na Mazury do jednego apartamentu jest to, ze tata Boskiego chrapie. Ale to nie jest takie zwykle chrapanie, to jest katastrofa przyrodnicza. I nie da sie spac za jednymi zamknietymi drzwiami.
Boski sie uparl, ze pojada. Powiedzialam ok, ale jak nie bede mogla spac to cie obudze i zobaczysz jak ja sie czuje. Pierwszej nocy usnelam o 4 rano. Boskiego zbudzilam z 2 razy, bo juz mnie kurwica strzelala i co? oczywiscie bylam samolubna swinia. Nie tatus, ze udaje, ze nie wie, ze chrapie jak odrzutowiec, nie tatus, ktory wypije przed spaniem pare piw co rowniez nie sprawia, ze chrapie ciszej, ale ja, bo ja JEMU medzilam, ze nie mam technicznej mozliwosci spac. Rodzicom nic nie powiedzialam, bo i co im mowic. Ze nie chcialam, zeby jechali, bo wiedzialam, ze nie bede mogla spac? I Boski, ktory nie ma problemow ze spaniem nie potrafil dlugo usnac. Ja sie budze, jak Mloda sie przewroci na drugi bok wiec nie byla to zadna niespodzianka. Ale to ja jestem ta zla! (btw potem spalam przy klimatyzacji wlaczonej na maxa i tylko sie budzilam, ale jednak duzo spalam).
Nie dyskutuje z rodzicami Boskiego o milionie rzeczy, ktore mnie draznia, o ich ignorancji dotyczacej Polski, ktora jest dla mnie po tych latach wrecz urazliwa itd itd. Problem w tym, ze nie moge rozmawiac rowniez z Boskim, tak wiec po 3 tygodniach mniej wiecej w ich bliskosci jestem bliska eksplozji.
Jestem zmeczona, zmeczona, zmeczona. Jak mieszkamy poza Czechami na pewno nasze (Boskiego i moje) stosunki sa lepsze, bo jestesmy dalej od jego rodziny o jedynych slusznych pogladach. Podatkiem za to sa wakacje, ktore Boski chce spedzac z rodzicami. Ja juz BARDZO BARDZO nie chce.
Wrocilam. Bede odpoczywac.