Nie wiem jak to mozliwe, ale udalo mi sie dzisiaj wyprodukowac nalesniki bez jajek. Z zajecia wiekszej patelni zrobilam je na takiej mikroskopilniej wielkosci wiekszego spodka. I co?
Gosia zjadla 7 (slownie: siedem) a Boski podobna ilosc. Zaden z nich nie zauwazyl, ze jakby troszke brakuje podstawowego skladnika. Skoro im to nie przeszkadzalo to mnie jeszcze mniej. Niech zyje zupa na gwozdziu :))