W tym tygodniu widzialam 2 filmy. Pierwszy to nagradzane z lewej i prawej Zycie Pi, drugi to Oskar i Pani Roza.
Zycie Pi mnie rozczarowalo. Bylo dlugie i moim zdaniem relatywnie nudne. Owszem efekty specjalne byly niesamowite, cala estetyka filmu byla fantastyczna i oskarowa. Ale tresc… no nie wiem, chyba jestem nieco zbyt przyjemna na takie atrakcje. O czym jest ten film? no teoretycznie o chlopcu z bogatym zyciem duchowym, bla bla tutaj mozna przeczytac wiecej… ale przyznaje bez bicia, ze w przypadku filmu podobnie jak ksiazki musialam sie zmuszac zeby dokonczyc (ksiazki nie dokonczylam i po obejrzeniu filmu widac, ze nie bylo warto. To nie moja grupa krwi)
Oskar i Pani Roza to zupelnie inna historia. Historia, choc niespieszna absolutnie mnie uwiodla. A ostatnie kilka minut plakalam krokodylimi lzami. Oskar to 10 letni chlopiec umierajacy na raka a pani Roza to przypadkowa kobieta, ktora towarzyszy mu w ostatnich dniach jego zycia. Oskar i Pani Roza to film o zyciu, o umieraniu, o milosci, o wszystkich a to wszystko w estetyce szpitala dosmaczonej rozowymi kostiumkami Pani Rozy.