W SZPITALU DZIECIECYM

Nie odzywalam sie, bo bylysmy w szpitalu.

Wszystko zaczelo sie nagle. W czwartek 22.1 Zuzia troche gorzej jadla. W nocy wzielam ja do lozka zeby byla blizej cyca, z mysla, ze moze sie odezwie. Nie odezwala. Z trudem obudzilam ja na dwa male posilki. Rano costam zjadla, ale byla bardzo niewyrazna. Zmierzylam goraczke w pupie 37,8 C. Niby nic, ale jeszcze takiej nie miala. Boski mowil, ze po jego pracy pojedziemy na pogotowie Luxmedu, nie wytrzymalam. Moje dziecko je jak smok i nie wyglada jak plasterek sera.

Dzwonilam umowic sie do lekarza a i owszem, ale zaproponowali mi termin na srode. Wolne zarty. Z noworodkiem mam czekac do srody?

Spakowalam sie w taxowke i ok 12 pojechalismy do Luxmedu. Chwila w poczekalni. Potem wziela nas jakas czarnowlosa pani doktor. Kazala zmierzyc tempetarure i po tym zgrzaniu wyszlo jej 38,1. Noworodek z goraczka! Uciekamy. Jakby mogli wziac odpowiedzialnosc za cokolwiek?

Wpakowala nas w karetke luxmedu i pojechalysmy do szpitala. Na izbie przyjec zmierzyli nam temperature, ktorej oczywiscie nie bylo. Potem z fochem kazali czekac 2h w poczekalni pelnej kilkulatkow chorych na dur plamisty, koklusz i podobne choroby (w kazdym razie tak wygladali). Po godzinie poszlam sie zapytac czy moze jednak nie wzma noworodka, po kolejnej, z fochem, wzieli, dlatego czekalysmy TYLKO 2h.

Przyjela nas pani doktor. Przyznam, ze wzbudzala zaufanie od poczatku. Zimna, ale od razu widac, ze rzeczowa i doswiadczona. Troche dziwne, ze sie nie spytala czy moje dziecko moze poza nia ”badac” 3 medykow, ale ok. Zbadala zbadala. Powiedziala, ze niby wszystko ok, ale male dziecko nie powinno byc tak spokojne. Zgodzinam sie z tym. Zuza w porze badania zwykle spi, ale ta apatia byla powodem dla ktorego przyjechalismy. Zaproponowala zebysmy zostali w szpitali. Ze byc moze w poniedzialek wyjdziemy, ale jednak lepiej sie popatrzec dokladniej na takiego dzidziusika.

Przyszlismy. W ciagu sekunde zrobili jej cewnikowanie i zalozyli wemflon. Nie wiem czy wiecie jak krzyczy dziecko, ktoremu sie zaklada wemflon? Podpowiem. BARDZO. Nawet to apatyczne. Ale to nie byl koniec.

Mloda doktorka na oddziale zrobila wywiad. Potem byla przy lozeczku jak mlodej zaczely latac oczy (ma taka faze snu, ale zwykle oczy ma zamkniete, tego dnia wyjatkowo otwarte). Mloda doktorka zadecydowala, ze byc moze chodzic o zapalenie opon mozgowych i trzeba dzialac szybko. Nie wiem, czy stara zdecydowala by tak samo, w ten piatek (ponoc) nie bylo czasu pytac. Takiego maluszka zapalenie moze zabic w pare godzin, maxymalnie dni.

Chwile pozniej Zuzia miala zrobiona punkcje ledzwiowa. Dwa razy. To byl chyba najgorszy moment w moim zyciu. Moglam odejsc. Chcialam zostac, zeby Zuzia nie musiala tam byc sama. 3 pielegniarki trzymaly wijacego sie w szale dzidziusia a lekarka wbijala jej igle w kregoslup zeby pobrac plyn mozgowo rdzeniowy. Nie wiem, czy balam sie kiedys bardziej. Przykleilam sie do sciany i ta sciana mnie trzymala zebym sie nie przewrocila. Ze lzami w oczach z zacisnietymi piesciami, wylam bezglosnie a moje dziecko rozpadalo sie na kawalki.

Plyn mozgowo- rdzeniowy byl zakrwawiony. To oznacza, ze nigdy nie dowiemy sie na 100% czy miala zapalenie opon mozgowych. Bakterii w plynie nie wychodowano. Badania nie wykazaly kontaktu z wirusem herpes (opryszczka), ktory tez moze wywolywac zapalenie a ktora mial Boski tydzien wczesniej. USG jamy brzusznej i glowy ok, EEG mozgu ok. Raczej chora nie byla, ale nie wiemy tego na pewno. Hormony w porzadku. Posiew moczu w normie. Nie ma stanow zapalnych w organizmie. 

Zuzi podawano dozylnie 2 czy 3 rodzaje antybiotykow do tego antywirotyka. W strasznych ilosciach. Co drugi dzien, czasem codziennie bylo trzeba zmieniac wemflon. A zylki takie slabe, ze czasem udalo sie za trzecim czy wartym wbiciem. Zeby pobrac krew dziecko musi plakac, moje wylo. Kazde zalaczenie kroplowki to koniecznosc zbadania przepustowosci zylki czyli wcisniecie soli fizjologicznej ze strzykawki na hamca. Ponoc dzieci sie do tego przyzwyczajaja i po jakims czasie reaguja duzo mniej. Coz, moje sie nie przyzwyczailo. Za kazdym razem byly ryki.

Zeby bylo latwiej spalam na podlodze. Akurat w sali noworodkowej bylo troche miejsca, ale inne byly tak male, ze matce przyslugiwal tylko fotel z Ikei. Taki standardowy, bez podnozka. Wybralam opcje karimata. Boski kupil mi wypasiona. Waska, choc nadmuchiwana. Dobrze, ze mnie mozna rzucic jak szmate a jesli dostane 1,5 godziny to sie wyspie a snow mam ze ho ho. Tak czy tak, po kilku dniach bylam juz tak zmeczona, ze 2 razy nie wiedzialam, ze pielegniarki wziely ksiezniczke do zabiegowego i zmienily wemflon.

Do tego matka nie ma prawa do posilku.

Takze podsumujmy. Mowia ci, ze Twoje dziecko jest strasznie chore, kaza spac na podlodze i nie dostajesz nic do jedzenia. Masz je karmic piersia, wazyc przed i po, wazyc pieluchy, kapac, przebierac, odpowiadac na pytania, a odejsc mozesz moze tak na siku. Jak spi.

Boski przywozil mi raz dziennie jakas pasze. Bulki albo cos no i jedzenie z pizzerii. Czy mogl zrobic wiecej? Dla mnie i tak byl bohaterem. Rano przygotowal siebie, mala, odprowadzil do szkoly, przyszedl pozno do pracy, uciekl z pracy, odebral Gosie, odebral jedzenie, zrobil zakupy i jechali do mnie do szpitala. 

Nie mogli byc dlugo, bo ktos musial byc z Zuzia a Gosia nie mogla wejsc na oddzial (biegaly tam bakterie wielkosci konia), po chwili Boski z opryszczka tez nie mogl. Wiec widywalam Gosie chwile i lecialam do Malego Kungisa po polknieciu lazani, jak ludzie z sali pokazywali na migi, ze sie drze. W czartek w nocy Gosia obudzila sie z krzykiem. O 2 w nocy lekarz na ciulatym (to juz oficialne) pogotowiu Luxmedu zdiagnozowal zapalenie ucha srodkowego. W ciagu dnia szalenie bolal ja brzuch. Za rada ze szpitala pojechali na nocna pomoc medyczna, gdzie Mlodej przepisali dzialajace leki. Boski dal rade sam. Wieczorem przyjechali na 10 minut, zeby mnie nakarmic, bo nie bardzo mialam jak wyjsc.

Byla nas tam fajna ekipa w pokoju:  Maly oskrzelak z matka 3 dzieci (i pomagajaca, przyglucha, ale fajna babcia), Mala Zumaczka (zapalenie ukladu moczowego) i jej przestraszona mloda mama, Maluski Zumaczek (jak przyszedl mial 10 dni) i jego mlodzi rodzice, no i ja z Kungisem. Potem Mala Zumaczka miala jeszcze rotawirusy a teraz zapalenie oskrzeli a maly Zumaczek katar i kaszel. My mamy ten katar i kaszel dopiero po powrocie, na szczescie wyszkolona w szpitalu dzielnie robie inhalacje i korzystam z fridy i jest szansa, ze juz nas tam nie zobacza.

Lakarze w szpitalu dzieciecym to osobna historia. Obie doktorki (stazystow nie licze), ktore obslugiwaly nasza sale byly niewatpliwie swietnymi specjalistami. I mowie to z reka na sercu, z cala swiadomoscia swojej niecheci do polskiej sluzby zdrowia. Obie bardzo sie pilnowaly, zeby nie powiedziec ani o slowo wiecej niz to absolutnie konieczne. Typu. Mowi: ide sprawdzic czy sa wyniki posiewu moczu. I nie ma jej 5 godzin. Rozumiem, ze nie bylo. Ale nie mogla przejsc 5 krokow zeby powiedziec: sory, jeszcze nie ma? Jak sie zapytalam jakie badania byly zrobione z tej utoczonej krwi, odpowiedziala dokladnie. Jesli sie nie zapytalam to nie wiedzialam. Jakie Mloda miala antybiotyki dowiedzialam sie z wypisu.

Jak 8 dnia poprosilam o wylaczenie choc jednego z antybiotykow, doktorka zgodzila sie i powiedziala, ze jestem bardzo cierpliwa. To bylo najmilsze co od niej uslyszalam. Przez reszte czasu czulam sie troche jak nieposluszna, lekko retardowana szkolaczka.

Ostatniego dnia, przy wypisie opisala bardzo dokladnie co sie dzialo. Odpowiadala na moje pytania. Mysle, ze w glebi duszy akurat nasza lekarka to mila osoba z poczuciem humoru. Pozwole sobie myslec, ze to my, pacjencji, nauczylismy ja takiej rezerwy. W kazdym razie wole w to wierzyc. I z pewnoscia ufam jej jako specjaliscie. Ale do rany bym jej dla pewnosci nie przykladala 🙂

Pielegniarki w 90% byly super. Ubrane w kolorowe kubraczki na ktorych byly postacie z bajek mowily o sobie ciocie. Nie moge powiedziec, ze dla mam byly zawsze super, bo nie zawsze byly. Dla dzieci byly super zawsze. Widzialam, ze po prostu kochaja te male dzidziusie. Potem, jak sie widzi ta milosc w oczach, to i 3cie nieudane zalozenie wemflonu mozna wybaczyc.

Bylo tam takie dziecko bez mamy. To znaczy mialo rodzice, ale oni zdecydowali, ze zostana w domu z blizniakiem tego malenstwa i starszym dzieckiem. Oboje woleli zostac w domu. I babcia jeszcze byla w tym domu, bo raz sie spieszyli, zeby pomoc babci przygotowac mieszkanie na kolende, wiec u malucha byli z 15 minut. Pielegniarki ich nie znosily. tych rodzicow. Za to jak karmily dziecko, i wydawalo im sie, ze nikt ich nie widzi, to widac bylo, ze to dziecko kochaja. Glaskaly je, przytulaly. Potem mozna im bylo wiele wybaczyc.

We wtorek, po 11 dniach, bylo definitywnie wiadomo, ze Mlodej nie dolega nic z tego co dalo sie sprawdzic. Zuzia, ku mojemu zdziwieniu przybrala na masie (ku zdziwieniu, bo widzialam, ze cos jest nie tak, dzis wiem, ze szla na nia ta katarkowa infekcja), zrobili ostatnie badanie krwi w kierunku zapalenia (negatywne) i puscili nas do domu. Prawdopodobnie antybiotyki i antywirotyka posluzyly do wyleczenia okropnego kataru, ktory Gosia przyniosla z przedszkola, ktory mnie meczy do dzisiaj a jej przerodzil sie w zapalenie ucha. Nie bedziemy wiedziec nigdy jak bylo. Nie lubie antybiotykow, pomimo to jestem wdzieczna lekarzom, ze starali sie niczego nie zaniedbac. Zapalenie opon mozgowych to nie przelewki. Przeszla je kiedys Matylda, bez sladu na szczescie, ale wiemy, ze jest czego sie bac.

Codziennie wieczorem Mloda ok. 2 godzin krzyczy. Doslownie. Nie chce jesc, nie chce nic, po prostu dostaje szalu. Boski, mimo szczerych checi, nie ma szans jej uciszyc. Moja prywatna teoria brzmi: potrzebuje wykrzyczec z siebie ten szpital. I ja bym go potrzebowala wykrzyczec. Juz nie jestem taka spiaca, zmaltretowana jak we wtorek po powrocie, kiedy ze zdziwieniem widzialam, ze zapisalam informacje o karmieniu, ktorego nie pamietam, ale ciagle ten szpital w sobie mam. Jakos to przeszylysmy. Nie wiem jak.

Advertisement

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s