CO Z TA GOSIA?

Gosia chodzi do beznadziejne drogiej szkoly, kto wie, czy nie najdrozszej w Warszawie.  Z jej pomoca mamy nadzieje, ze 16.4 rozpocznie bez wiekszych problemow edukacje w Londynie.

W kazdym razie program szkoly i fakt, ze w Londynie jest juz objeta obowiazkiem szkolnym, to glowny powod dla ktorego wolelibysmy, zeby Gosia chodzila do szkoly… skoro jest zdrowa.

Z drugiej strony wydawalo by sie, ze jak szkola jest pelna expatow i ludzi raczej zamoznych to nie beda do niej wysylac dzieci z rotawirusami, albo zielonym katarem. Nic bardziej blednego, przedszkole jest PELNE takich dzieci.

W tym roku szkolnym Gosia przyniosla 2 infekcje po ktorych ja mialam ponad 39C – dla mnie bardzo nietypowo. Ostatnio tak chorowalam w podstawowce. 

W czasie jak Zuzia byla w szpitalu, mialam jakis niesamowicie ogromny katar z krwia, a Boski tydzien zimnych dreszczy. W przedszkolu Gosi mieszkaja wirusy mutanty.

Tak czy inaczej od poczatku semestru zimowego Gosia do szkoly nie pochodzila.

Najpierw urodzila sie Zuzia, w Pradze…z ktorej wrocilismy po 1,5 tygodniu szkoly. Chwile potem przyniosla wirusa, ktoy dla Zuzi skonczyl sie w szpitalu a u Gosi rozwinal w dorodne wirusowe zapalenie ucha srodkowego.

Po powrocie Zuzi ze szpitala Starsza poslalismy na tydzien do babci, bo nie bylo wiadomo co zrobic z ta glodowka malucha. Na szczescie tylko jedna noc sprzedzilismy na izbie przyjec.

Potem tydzien ferii i Gosia wrocila do przedszkola… na 4 dni i znowu szalona infekcja opisywana w poprzednich wpisach… i 39C.

Zuzia wytrwala dlugo, ale jednak zachorowala, wlasnie pomalu wychodzi, ze swojej, slabszej wersji wirusowki. Katar jeszcze ma – co lekko utrudnia jak ktos nie potrafi oddychac ustami.

Do konca naszej obecnosci zostalo, nie liczac dzisiaj… maksymalnie 10 dni szkoly. Sporo. Bylam dzisiaj zorientowac sie w sytuacji i … glowna nauczycielka Gosi ma nadal cieknacy katar. I choc to baba ostra jak zyletka, powiedziala, ze ona jednak by ta Gosie w domu zostawila, bo tez by sie bala o dzidziusia.

Tego lekarza, ktory nam to polecil nie znam. Przylazl wczoraj, bo nie chcialam Mlodej wiezc do luxmedu, ktory by nas na 100% wykopal do szpitala. Podobnie o przedszkolu mowi caly czas nasza pani od rehabilitacji. Ze nie ma sily, zeby Malucha uchronic przed chorobami a oni nie potrafia leczyc takich maluchow inaczej niz antybiotykami. A tych jak wiemy Zuzia zjadla juz na 4 lata do przodu (conajmniej). Chlop mi sie podobal, bo nie chcial jej faszerowac lekami za to dokladnie powiedzial co powinno nas zaniepokojic. Dodal tez niestety nowa jednostke chorobowa: wiotkosc krtani, ktora ponoc jest powodem dla ktorego Zuzia tak glosno oddycha.

Czy dam rade z dwoma? to kwestia definicji dawania rady. Jest 16:12: mam ugotowany obiad (czerwone curry z kuczaka), upieczone bananowe muffinki a Gosia  kolorowala, liczyla, czytala, robila zadania do szkoly. Tak poza tym gapila sie w telewizor, bo dzisiaj jeszcze nie idziemy z mala na dwor po wczorajszej goraczce a jednak trzeba  ja karmic i usypiac. W kuchni sajgon, ale zanim wroci Boski bedzie ogarnieta. Jak sie uda wyciange i pranie z pralki.

Zuzia jest super dzieckiem co bardzo ulatwia sprawe. Drze sie zwykle w jasno sprecyzowanej intencji i poza 2-3h wieczornym pokwekiwanio-darciem potrafi sie zajmowac sama soba. Gosia jest duza, cierpliwa i madra (nawet jesli tesciowa mysli inaczej).

Czy to jest danie rady? nie wiem. 

Jasne, ze wolala bym, zeby Zuzia szla do szkoly, ze wzgledu na nia i na moj swiety spokoj. Tylko nie mam odwagi. Powinnam?

Advertisement

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s