Dzisiaj puscilam Gosie do przedszkola. Ja wiem, dopiero 1 dzien po szczepieniu Zu. Tylko, ze jest to ostatni dzien w tej szkole dla Gosi i mysle, ze ma prawo sie pozegnac ze znajomymi i nauczycielami. Jutro robimy dla nich impreze w takim figlolandzie, ale nie wszystkie dzieci przyjda wiec byloby glupio tak zniknac.
Do czego zmierzam: Jestem sama w domu z Zuzia. Jejda jaki luxus! Lezy sobie na podlodze i najpierw spala a teraz sobie lezy, gaworzy, majta konczynami, lezace szczescie.
Musze z nia wiecej popracowac nad glowka. Urodzila sie z pepowina 2 razy okrecona wokol szyjki i niestety ma troche wzmozone napiecie miesniowe. Juz nie robi z siebie luku, ale jeszcze jak lezy na brzuchu to czasem troche przelatuje. Pani od rehabilitacji mowila, ze jest ok i juz nie musimy nigdzie chodzic po wyjezdzie z Warszawy, ale ze to jednak niska norma wiec mamy cwiczyc.
Dobra, bedziemy 🙂
A tak dzisiaj spala po przyjsciu z dworu. Kombinezon wionsenny wiec jej nie rozbieralam, zeby jej bylo przyjemnie. Z nowosci zaczela wpychac rece do buzi. 2,5 miesiaca wiec wiek akurat 🙂 musze upilnowac, zeby nie wpychala jednego palca. U Gosi sie udalo, moze i u Zu sie uda. Na razie wpycham jej tego slona z obrazka i jak sie wydaje tez smakuje 🙂