Chociaz nie wycofuje sie z opinii, ze Zu jest bardzo spokojnym dzidziusiem, to musze przyznac, ze czasem musze ja godzinami nosic wsrod wrzaskow, zeby w koncu usnela. Rece dlugie do ziemi, bebenki popekane od krzyku a ja chodze i husiam i tule i glaskam a ona: brak reakcji i wycie na caly regulátor. Jak potem usnie, to choc bardzo bym chciala na przyklad ogladac film albo dokonczyc rozdzial w ksiazce, to nie ryzykuje tylko ladnie wskakuje do lozka razem z nia, zeby tylko nie wpadla na pomysl sie obudzic. Mamy gibbonowa powtorke z rozrywki. Coz, wszystko minie. Gosia juz chodzi spac zupelnie sama:)
Boski wlasnie dolatuje do Londynu