Gosia, po nieomal roku od wyjazdu z Warszawy poinformowala mnie, ze ona jednak kocha Frania. No sadze, ze Warszawskiego, bo ten Londynski to raczej taki dretwy jest. Ciezki los malego okretnika. Franio nawet byl w Londynie. Jego mama obiecywala, ze sie spotkaja a potem… kamien w wode. Coz. Niech kocha. Kazdy z nas musi pare razy przecierpiec niespelnione milosci.
Zu byla dzisiaj na spoznionym, rocznym przegladzie techniczym. Co ciekawe nawet z tej okazji nie oglada sie tutaj lekarza tylko pielegniarke. Obadala, zwazyla, troche byla zdziwiona, ze juz gada pierwsze slowa, i potrafi prawdziwe cuda podczas zabawy. No, ale nie chodzi. No nic. Brak zainteresowania. Zu nazywa sie Zuzana Messner Boska i rozwija zdolnosci wertykalnego nie horyzontalnego przemieszczania. Wlazi na szafki, krzesla i cudnie z nich spada. Ja mysle, ze zacznie chodzic gdzies w marcu. Bardzo sie ciesze, ze to moje drugie dziecko wiec juz sie tak strasznie wszystkim nie przejmuje. Dla potomnosci poinformuje, ze w wieku 1 roku Zu wazyla okolo 10kg i mierzyla 80cm (okolo, bo zawsze inaczej waza tu i w Pradze).
U mine nie dzieje doskonale nic. Nawet sie pani pielegniarka pytala czy nie mam depresji bedac w domu. Zaraz depresji. Nie mam. Choc czasem juz by mnie ciaglo do ludzi. Co ma byc to bedzie.