Przeczytalam artykul na Fochu. Pani w wieku nieznanym napisala list do redakcji, ze nie rozumie dlaczego jej kolezanki decyduja sie na dziecko zamiast rozwijac sie zawodowo. Pani ma wrazenie, ze kobiety wokol niej nie maja pomyslu na zycie, albo nie potrafia sobie poradzic ze starzeniem, albo chca uzdrowic zwiazek i dlatego bac robia sobie dziecko. Bo przeciez latwiej jest rozmiawiac o cytuje “zupkach, kupkach niz walczyc o zamkniecie budzetu”. Jest nieszczesliwa, ze z jednej strony kobiety walcza o rownouprawnienie a zdrugiej porzucamy ambicje zeby rodzic dzieci i zajac sie rodzina. A macierzynstwo staje sie wymowka dla wlasnej biernosci.
Nie odmawiajac pani prawa do wlasnego zdania, odrebnego od mojego, mysle, ze jej na mozg padlo.
To mi przypomina jeden wieczor kiedy kolezanka zupelnie powaznie twierdzila, ze miec psa to zupelnie to samo co miec dziecko. Otoz nie to samo. W tym wypadku autorka listu chyba mysli, ze praca powinna byc dla kazdego sensem zycia. Ja nie twierdze, ze nie ma ludzi, ktorzy uwazaja, ze wlasnie tak jest, ale podejrzewam, ze wiedza, ze nie jest to zupelnie standardowe podejscie do zycia.
Jakby sie na to nie patrzec zyjemy przeciez po to zebysmy sie rozmnazali i zeby nam bylo milo. Biologia, no. A praca? praca moze byc bardzo wazna, przyjemna, ekscytujaca, napelniajaca, tylko ze potem bylo by fajnie moc gdzies wrocic i zaczac zyc. Zyc tylko praca to jednak wielka uluda. Bo praca jednak w najwiekszym stopniu powinna nam pomagac w realizacji marzen a nie byc marzeniem samym w sobie. Jak sie zastanowie nad kazda praca ktora mialam kiedys to z przyjemnoscia musze stwierdzic, ze ja bardzo lubilam. Tylko, ze wcale ale to wcale mi nie zal, ze posunelam sie do kolejnej ulubionej pracy.
Do tego w tej walce o rownouprawnienie chodzi o to zeby miec WYBOR. Zeby moc zdecydowac czy chce sie zostac w domu z dzieckiem czy isc do pracy. A jesli isc do pracy to na tych samych warunkach co maz. I nie sadze, ze powinno sie kobiety karac za to, ze maja taka dziwna fanaberie, ze chca miec dzieci. Jakby nie bylo ktos te dzieci musi jednak urodzic. Chocby poto, zeby ktos zarobil na emerytury dla tych, ktorzy dzisiaj musza pracowac. Pani (chyba) uwaza, ze jesli juz kobieta powinna urodzic a potem zostawic dziecko i leciec do pracy robic tabelki w excelu. Ja mysle wrecz odwrotnie. Jesli sie da to trzeba sie troche pastuchem nacieszyc. Nazajmowac. Czytalam, ze dla dziecka w wieku do 2 lat najwiekszym stymulatorem do rozwoju jest… milosc.
A do tego. Jesli Pani ma ochote cale swoje zycie poswiecic pracy – niech ma. Ja tam pojde zmienic pieluche. Bo wole.