Szczesliwie powrocilismy z Pragi. To byl bardzo ale to bardzo intensywny wyjazd. Co sie udalo zalatwic?
– hurra podpisalam umowe kupna mieszkania. W koncu tego wielkiego, wymarzonego, wyczekanego. Mam nadzieje, ze wszystko skonczy sie dobrze. U samego prawnika spedzilam jakies 5 godzin podczas 3 roznych spotkan z osobami, ktore sprzedawaly nam mieszkanie i bez nich
– zalatalam zeby. Po roku karmienia i podjadania w nocy musialam spedzic bite 2 godziny w krzesle dentystycznym. Nie, zeby sie nie psuja od karmienia piersia czy ciazy (choc moze troche odwapniaja), ale bardziej od tego, ze sie zje kanapeczke o 3 rano a potem bajtel sie zacznie drzec i nie ma kiedy umyc ich ponownie. Albo po prostu sily brak. Dziurki byly cale 3 i nie duze, ale zawsze. Moj dentysta jest pedantem, rozkladala te kofrdamy, sondy, rentgeny i tak to potem trwalo i trwalo. Te moje zeby biedne cale w latkach.
– latalam po urzedach przeroznych, pozalatwiac/odebrac/odeslac wszystko co bylo trzeba
– Zu byla szczepiona, miala tez odebrana krew i na szczescie juz nie ma niedoboru zelaza
– dokupilam reszte urodzinowego prezentu Gosi (dzis skonczyla 6 lat!), a potem wszystkie te przyprawy i inne drobnostki, ktorych jeszcze nie potrafie kupic tutaj
– kupilam Zu pierwsze buty! W koncu juz jestesmy na etapie okolo 7-8 kroczkow. Buty sie naleza. Wiadomo i tak chodzi glownie boso i po domu, ale co jej bede zalowac :))
Zwlaszcza wtorek i sroda byly makabrycznie zawalone roznymi urzedowymi spotkaniami. Dotarlysmy do domu o polnocy a o 6:30 wstawalam, zeby zdarzyc wszystko zalatwic. Mialam wrazenie, ze caly ten maraton to taki test co jeszcze dam rade wytrzymac. Jakby ktos siadl do stolu z kartami i powiedzial: sprawdzam! Zobaczymy jakie sa twoje mozliwosci.
Spore. Okazuje sie. Tylko bylo to cholernie meczace. Nawet organizm wystawil mi zolta kartke i wczoraj o 8 rano wyladowalam w przychodni lekarza rodzinnego z zapaleniem piersi. Chcieli mnie wywalic bo to nie ich specjalizacja, tylko bylo to dosyc nieefektywne, bo ja sie slaniam na nogach jak mam takie zapalenie. Pani doktor srednio kumata wiec nie wiedziala jaki antybiotyk, trudno sama sobie wymyslilam, pani w aptece pochwalila wybor 🙂 Jak to u fenixow bywa dzisiaj juz mam sie calkiem dobrze. Dziekuje za cala poslana dobra energie 🙂
O 7:30 wyruszylysmy w droge powrotna, ktora zakonczyla sie sukcesem okolo 14:00 czasu praskiego. Wszystkie, cale i zdrowe. Jutro opisze ciekawa przygode zwiazana z podrozowaniem. Mam wrazenie, ze w drodze towarzyszyl mi niecodzienny aniol stroz. Ale o tym w nastepnym wpisie…