Zacheceni przez Londynek.net odwiedzilismy Dni Polskie w Londynie. Odbywaja sie, patrzac z naszej perspektywy, po drugiej stronie Tower Bridge, wiec doszlismy sobie dluzszym spacerem. Pogoda sliczna, humory swietne, trza bylo sie przejsc.
Byla bulka z ogromna kielbasa podwawelska z Morlin i kiszona kapusta za jedynych £5 a dla niektorych lody za £3. Bylo miliard ludzi z tego 3/4 Polakow. Ktos nam wcisnal 3 dlugopisy reklamowe, ktos inny staral sie zaprzyjaznic w kolejce po bulke.
Byl tez koncert Lombardu.
Przyznam, ze zespol Lombard nigdy nie nalezal do moich faworytow (ani nie-faworytow, bo nie sluchalam), ale jakos tak metnie pamietam, ze istnial juz we wczesnych latach 90′.
Dzisiaj koncert spoznil sie o mniej-wiecej 2h, jak wiesc gminna niosla, ze wzgledu na problemy z naglosnieniem. Dla nas dobrze, bo przyszlismy w czasie kiedy mialo juz byc dawno po koncercie. Zagrali na moje ucho tak z 6 piosenek. Tyle ile trzeba, zeby wystac dluga kolejke po lody a potem te lody zjesc jak sie ma 6 lat. I poszli*…
XXX
* no wlasnie tak sie to jakos nagle, w polowie skonczylo 🙂