Wirus
Powinnam sobie jakis wzor wpisu zrobic a tam bede wypelniac 39,.. ile maja dziewczynki. Tym razem sekwencja byla nastepujaca: piatek ja, niedziela Zu 39,4 jesli dobrze pamietam, a Gosia dzisiaj rano 39,2.
Aktualnie temperatura wszystkich jest pod kontrola. Trzymaja sie dobrze a leki podajemy raz na 6 godzin. Jak na nasze standardy to pelen luzik. Bylismy nawet u lekarza dzisiaj, ktorego sobie sprytnie, przez internet zamowilam w niedziele. Lekarz obadal Zu, lekko (po dluzszym nagabywaniu) obadal Gosie i powiedzial, ze to wirus. Na moje medzenie, ze moze to jednak nie jest standard, ze 5 dni z kazdych 2 tygodni musze dzieciom dawac paracetamol albo nurofen bo maja ponad 39, powiedzial, ze jesli nie przekraczam dawek, to nie szkodzi (?!). Zapytalismy sie kiedy Gosia moze wrocic do szkoly, powiedzial, ze dzis to mozzze nie, ale jesli jutro nie bedzie miala goraczki to spokojnie moze wrocic. Bozysz, co za swiat?! Nawet Boskiego zaciagnela, ze soba do tego lekarza. Niestety zgodnie z oczekiwaniami stal tam w kacie jak slup i odezwal sie moze 2 zdaniami. Prawdopodobnie mentalnie mi pomagal, bo nawet nie usiadl kolo mnie tylko tam stal jak odzwierny. Oczywiscie sluchawki przewieszone przez kark zrobily na nim wrazenie (na Boskiego bardzo dzialaja takie “autorytety”) wiec jak wyszlismy to byl panem zachwycony. Ja mniej. A jeszcze mniej jak doszlam do apteki gdzie mi kazal kupic syrop dla Zu, a w aptece powiedzieli, ze bez recepty to dla szkrabow nie sprzedaja. No to super.
Z naszym leczeniem tutaj to wyglada tak. Lekarz albo siostra mowia nam: dac dziecku paracetamol. I my oczywiscie dajemy nawet zanim to zaleca. Paracetamol dziala jakies 2 godziny a potem zostala bym ze zdechlakiem. Leczenie wyglada wiec nastepujaco (oczywiscie jak walczymy z wieksza infekcja: Paracetamol daje naprzemiennie z nurofenem co 3h. Do tego fenistil (antyhistaminikum, zeby od gigakataru nie dostaly zapalenia ucha – dziala), do tego sinupret, zeby lepiej zszedl katar, nebulizacje sola fizjologiczna (przynajmniej u malej skumbrii), intensywne oklepywanie, witaminy a jak Gosia kaszle to syrop Aerius, skarpetki octowe, oklady albo zimniejsza kapiel i kulisek z lodowki po lyzeczkach, jesli gorazka nie ustepuje a sa wymioty. Byc moze te wszystkie leki to takie placebo dla mnie, byc moze nie. Wole tak niz gdybym miala sobie wypominac, ze z lenistwa olalam sprawe.
Dobra. Wystarczy o tym chamskim wirusie.
Chrzest
Pare zabawnych historii z wlasnie zakonczonego weekendu:
– Gosia skacze z Emilem, jak to robia zwykle 6 letnie osly. Dziadek oglada i mowi: No tak, Gosia to sie uczyla baletu w Warszawie, ale Emil to wrodzony talent!
– Viktor Maria Szwajcar (nazwijmy go) czyli brat Emila podbiega do donicy, ktora wlasnie oglada Zu (ze mna przy dupie) a w ktorej rosna stokrotki. A wiec, Viktor podbiega, wyrywa garsc stokrotek i ucieka… a za nim babcia (mama Boskiego). Siostra Boskiego pyta sie: kto wyrwal te stokrotki? Babcia: – no troche Zu (ktora je poglaskala) a troche Viktorek.
– Impreza. Szwajcar nalewa wino. Wszystkim poza Boskim (i mna, ale ja to nawet nie zauwazylam, jak nie pije).
– Impreza. Szwajcar przynosi humidor i wyciaga cygara. Rozdaje kolegom. Nie daje tacie Boskiego ani Boskiemu. Za chwile pyta sie taty Boskiego czy jednak nie chce. On sciema, ze niee no i tak nie chcial. A Szwajcar: ach wy Czesi nawet nie potraficie powiedziec co chcecie. Ja ci dam to cygaro. I wyjmuje (slowy Boskiego, ktory sie na tym zna), najtansze i jedyne tak tanie, ktore w pudelku na cygara ma. Boskiemu nie zaproponowal wcale.
– Albo przed impreza. Wszyscy sprzataja, skladaja. Nawet ja ( i goraczka) jezdze na odkurzaczu. Boski zajmuje sie 4 dzieci w ogrodzie. Szwajcar mowi: – to do zobaczenia, ja musze isc na trening (czytaj: pobiegac). A tata Boskiego: no to sie tak wydaje, ale on ma tutaj wszystko pod kontola! … serio?
Taki krotki weekend a ja bym mogla jeszcze z 3 razy tyle napisac. Bo Szwajcarzy, sa od przyrody lepsi, gdyby ktos mial watpliwosci 🙂