Zastanawialam sie ostatnio nad fenomenem zdjec do dowodu osobistego. Czlowiek ma sie na nich nie usmiechac i wygladac “neutralnie”, w efekcie, jak juz mnie ten fotograf nastawi zwykle wygladam jak eskimos. Swiecie dziw sie normalnie nie wygladam jak eskimos, co wiedzie do konkluzji, ze robienie mi takiego zdjecia nie pomoga jednak w mojej identyfikacji. Co wiecej chyba nie mam znajomego/znajomej ktorzy by na tak zrobionym “neutralnej” fotografii wygladali podobnie do siebie, nie marzac juz o tym, zeby wygadali chociaz troche ladnie. I w tym momencie powraca do glowy pytanie: w jakim celu wszyscy stadnie mamy miec w dowodach osobistych szpatne zdjecia, ktore zwykle nie sa do nas specjalnie podobne? Skoro pan moze miec zdjecie z broda a pani z grzywka to dlaczego ja nie moge miec z delikatnym usmiechem? nie mowiac juz o retuszu. Moze wlasnie retusz powinien byc zakazany? Ot problemy pierwszego swiata 🙂 Dobranoc!