Fes jest ponoc najwiekszym na swiecie zyjacym miastem sredniowiecznym. I wierzcie mi na straganach w srodku mediny niewiele musialo sie zmienic. Jest troche tandetnego plastiku, butow abibas i parasolek za 4 zlote, ogolnie zasady pozostaja jednak takie same.
Jest sekcja skory, tam kupisz buty, torebki, paski, ktorych design czesto pozostaje uniwersalno bajkowy (papucie z dlugim szpicem z delikatnej skorki wielblada), Tuz obok sekcja koszul i szlaflokow – Hmm, pardon! sukienek! Nie wiem dlaczego tutaj 3/5 módy ulicznej kobiet skládá sie z nakladania na siebie kilku warstw szlafrokow (w centki, na przyklad) i chustki? U kobiet, mezczyzni nosza luzne dlugie koszule albo worki pokutne z kapturem typu ku klux klan.
W czesci metalowej sa cudne lampy i czajniczki na herbate mietowa, sliczne kolczyki, lampki typu “Alladyn” i kolatki w ksztalcie reki. I z tych metalowych czajniczkow powaznie pije sie herbate!
Potem dywany, wszystkich wielkosci i kolorow. Niektore z typowymi arabskimi wzorami, inne wygladaja tak jakby popisala je Zu (Gosia rysuje duzo lepiej).
W czesci ceramicznej sa szklaneczki, talerze, mísy i duzo, duzo kafalekow. Dlaczego nie moge przewiezc samolotem umywalki zlozonej z zielono, czewono, niebieskiej mozaiki?
Sa tez ubrania codzienne, pizamy, skarpetki, plaszcze. Wszystko to co mozna znalezc u nas na bazarku. Ludzie kupuja bo taniej a kolorowo jak w najlepszej galerii.
Najciekawsze sa ukryte na koncu konca sklepy! Dzis bylismy w jednym w ktorym na krosnach przedza tkanine z wlokien agawy i bawelny. Absolutnie delikatne, cudnie kolorowe. Przesliczne! Kupila bym caly sklep. Nie kupilam, znalazlam na straganie takie same za 1/4 ceny. I mamy. Siostrunia, tesciowa i ja. Przesliczne!
Kupilismy tez torebke. Ach! Z pewnoscia za zasadniczo zbyt wiele, ale co tam, raz kozie smierc, bedzie pamiatka. Jest z delikatnej skorki, czegos w rodzaju irchy. Bardzo ladnie uszyta ze starannie wszyta potrzewka. Leciutka i miekka. Ma troche za krotkie ucho jak na moj sposob noszenia, ale i tak jest grzechu warta. Oczywiscie za polowe ceny praskiej, albo mniej. Boski mial potrzebe cos kupic zeby ukoronowac prace fantastycznego sprzedawcy, ktory najpiej pokazal nam proces produkcji i barwienia skory w pobliskich basenach wypelnionych miedzy innymi amoniakem z kup golebi (tannierach) a potem spokojnie pokazywal caly, calutki sklep pieknych, skozanych rzeczy. Mial cierpliwosc i do niczego nas nie zmuszal. Do tego Boski chcial pamiatke. Wiec ma:)
Mozna tu wydac wszystko i nic. Bo niby wszystko tansze niz u nas, ale jak tu kupic jeden kafelek, albo 3 pomaranczki, skoro za ta cene mozna tone? I ciezko ustalic jaka jest realna cena czegokolwiek. Skoro kilo mandarynek kosztuje zlotowke, a banan 20 groszy to ile powinno sie zaplacic za kolczyki, buty albo torebeczke na paszport?