SASIADKA ATAKUJE

Sugerowalam wczoraj, ze w zasadzie nie mam problemow, ktore mogly by wywolac bezsennosc. Coz. Musze skonkretyzowac. Nie wiedzialam, ze mam problemy.

Wczoraj o 21:30 postanowilismy w koncu obciac Mlodej paznokcie. Nie znosi tego procederu, a w nocy nie spi juz az tak twardo, zeby sie nie obudzila w czasie obcinania. W ciagu dnia zajmuje sie nia niania, ktore ma na glowie 2 bajtle. No w kazdym razie paznokcie wyrosly juz na bardzo niebezpieczna dlugosc i trzeba bylo obciac. Byl krzyk. Caly proceder trwal krocej niz jedna piosenka, bo mielismy wlaczona telewizje.

Kilka minut po obcieciu paznokci uslyszelismy donosny dzwonek do drzwi (wiec Mloda zawal bo to pierwszy raz i znowu krzyk:). Za drzwiami stala… Sasiadka.

Powiedziala, ze przyszla nas ostrzec, ze nastepnym razem wezwie policje, bo jej zdaniem maltretujemy dziecko. CODZIENNIE dziecko krzyczy conajmniej pol godziny w kawalku a to nie jest normalne! Powiedzialam, ze to chyba niemozliwe, bo Mloda nigdy w zyciu nie plakala tak dlugo w kawalku, wiec moze powinna to nagrywac, bo my zupelnie powaznie nie wiemy o tym, zeby sie codziennie darla a juz na pewno nie tak dlugo. Ale faktem jest, ze Gosia placze, bo jest w wieku kiedy czlowiek stara sie rozne rzeczy wymusic placzem (na przyklad slodka woda do picia na noc)… a ja tlumacze, ze nie wolno i czekam az sie uspokoi.

Pani nie ustepowala. Drze sie codziennie, moze powinnam do niej zajrzec jak spi! I tu nie moglam sie zgodzic, bo… ja z nia spie. I nigdy, po prostu nigdy nie placze przy usypianiu jak jestesmy w domu a juz NIGDY!!!! nie placze w czasie snu. Przed spaniem – jak ja chcemy rozebrac, albo umyc, owszem, bo najchetniej by sie nie kapala a juz zupelnie nie ma ochoty zakladac pieluchy na noc nawet po tym jak wypije duszkiem pol litra, ale nigdy to nie trwa dluzej niz chwile.

Pani powtarzala, ze to nie jest normalne i ze ma obawy, ze to dziecko jest jednak molestowane. I ona jednak zawola na nas policje. A ja zapraszalam ja do srodka, zeby zobaczyla jak sie Gosia bawi, jak mieszkamy a potem zaczela wydawac sady.

Ona ma 2 dzieci i one tyle nie placza! Pogratulowalam, ze z pewnoscia jest lepsza matka niz ja, ale moje dziecko po prostu czasem placze, tyle, ze moim zdaniem zadziej (choc glosniej:) niz inne dzieci. Nie nie, oa sie zna, 2 letnie dzieci tyle nie placza.

Po jakism czasie przyszedl Boski, podziekowal Pani za opinie i poslal ja do domu. 

I zastanawiamy sie co zrobic. Na razie plan jest taki, ze zadzwonimy do pana od ktorego wynajmujemy mieszkanie i zapytamy czy ta pani tak normalnie? i ostrzezemy go przed ewentualnym telefonem z policji. No a pania Boski sprobuje zaprosic na kawe, zeby sobie nas poogladala bez emocji i moze sie dowiemy w czym tkwil problem tak naprawde. 

A ja mam realny powod do zmartwien.

BEZSENNOSC

Od jakiegos czasu mam klopoty ze spaniem. Budze sie w srodku nocy i albo zamartwiam na jakis wiekopomny temat albo po prostu czekam az usne. To czekanie zabiera mi zwykle okolo dwoch godzin. Po pracy jestem padnieta, ale potem znowu wracam na pelne obroty, usypiam okolo 23 a za pare godzin przerwa. To, ze Boski chrapie z pewnoscia nie pomaga, ale nawet jak spie sama to i tak ciezko mi przespac cala noc. Nie mam pojecia co sie stalo. Boski sadzi, ze to moze byc jakas pozostalosc z czasow kiedy Gosia byla malutka i budzila sie pare razy na jedzenie. Hmm, mam wrazenie, ze wtedy bylam bardziej wypoczeta niz teraz. Mysle, ze nie jest to rowniez zwiazane z praca, bo sie nia, przynajmiej do dzisiaj, nie stresuje ” po godzinach”. W kazdym razie mam nadzieje, ze jakos mi to przejdzie, ale na razie nie mam pomyslu jak wplynac na moj krnabrny organizm. Po prostu czekam az co 3-4 dni jestem juz tak zmeczona, ze budze sie ale tylko na max. godzine … i wtedy czas od 23 do 7 wystarcza mi do wyspania sie na poziomie leszcza. 

Calmiriel pytala sie czy tesknie za Ksiezniczka w czasie pracy. Nie. Mysle o niej, czasem pokaze komus jej zdjecie, czasem napisze SMSa do Kolezanki Czeszki ale w sumie nie martwie sie o nia. Jakos tak bardzo wierze, ze to juz czas, zeby Mloda zaczela sie oswajac z innymi malutkimi osobnikami a wiem, ze ze mna by to bylo duzo bardziej skomplikowane. Na poslanie jej do przedszkola jakos nie mam odwagi. Glownie dlatego, ze sama przedszkola a) nienawidzilam b) niesamowicie sie w nim nudzilam a potem rodzina sie poddala i zajmowala sie mna Babcia Krysia az do czasu kiedy poszlam do zerowki. Wierze w Mala Dziewczynke strasznie bardzo i jestem przekonana, ze da rade. No i o 15:25 max biegne, lece, pedze do domu i juz jestesmy razem, wiec jest dobrze. Te 0,7 etatu to na prawde genialny pomysl i jestem bardzo wdzieczna, ze moja firma poszla na taki uklad. Postaram sie ich nie zawiesc. 

Z BAJKA W TLE

Dni z Kolezanka Czeszka sa dla Gosi bardzo intensywne, rysuja, pieczatkuja, biegaja, skacza jak opetani, dra sie. Ze mna Gosia jest tak spokojna, ze nie musze robic polowy z tych rzeczy w ciagu jednego dnia. Coz Maluch Kolezanki to rozbrykany mlody czlowiek 🙂 Teraz  Gosia dla odpoczynku oglada bajke. A ja sobie pisze.

Wczoraj Kolezanka Czeszka mowila, ze Gosia jest troche submisywna wiec Mlody rzuca w nia misiami a ona nic. Dzisiaj dzwoni i mowi: – Gosia moze jest submisywna, ale uczy sie zaskakujaco szybko i dzisiaj to ona wali misiami w Malego :))

Co ciekawe (bo widzialam na wlasne oczy) oni sie regularnie bija, rzucaja tymi misiami, przewracaja, ale nawet nie pisna! I nie wyciagac zadnego!!! bo krzyk (bawia sie w przenosnym lozeczku dzieciecym, akurat w tym wypadku).

W pracy pomalu sie do siebie przyzwyczajamy. Na razie mysle pozytywnie. Jest duzo lepiej niz sie spodziewalam. Moze niedlugo zmienie zdanie, ale przeciez nie bede sie martwila dzisiaj czyms co moze, ale nie musi sie zdarzyc jutro 🙂 Rzeczywiscie ta moja czesc firmy jest daleko od calej reszty zmartwien i mam mozliwosc pozytywnie wplynac na to co sie dzieje. No to wplywam. 

DRUGI KOT

Drugi dzien byl lepszy i dla niej i dla mnie.

Ksiezniczka wstala bez fochow, dala sie ubrac Tatusiowi a potem odprowadzic do PRZEDszkolki gdzie czekala na nia Kolezanka Czeszka z Synem.

Nawet costam ponoc jadla a o 13:30 oba bajtle usnely a ten moj spal smacznie az do 16. Ja niestety dotarlam dopiero o 16:08, bo jeden trawaj, ktorym moge dojechac z pracy odjechal 4 minuty wczesniej a drugi… 8 pozniej a ja czekalam i czekalam i czekalam. Ale spoko. Jak weszlam Mloda ucieszyla sie na moj widok i zaczela opowiadac. Kolezanka Czeszka nabijala sie, ze caly dzien Gosia cichutka, spokojniutka a jak wrocilam to zaraz zaczela krzyczec, piszczec:)

Generalnie Kolezanka Czeszka zwraca uwage na zupelnie inne rzeczy niz ja i robi inne rzeczy niz ja, wiec na bank Mloda sie duzo nauczy. Ja na przyklad nie przepadam za placem zabaw, wiec wpadamy tam jak skrzypek na dachu. Kolezanka Czeszka uwaza, ze dzieci powinny duzo czasu spedzac w piaskownicy i ja sie ciesze, bo Gosia pozna inny swiat niz ten, ktory mam do zaproponowania. No i ponoc Gosia zle trzyma lyzke, no… fakt. Synek Kolezanki Czeszki do niejadkow nie nalezy to moga pilowac technike i wierze, ze sa w niej dobrzy… wcisnac jakies zarcie mojemu krokodylowi to mistrzostwo swiata, wiec dla nas sukcesem jest jedzenie samo w sobie. Ale znowu, ciesze sie, ze ktos zwroci uwage na sprawy, ktore dla mnie sa nie istotne.

W pracy wczoraj bylo juz spokojniej. W sensie wiecej zajec i wyszlam  pozniej, ale jednak mniej nerwow. Zobaczymy dzisiaj. Ide na obiad z ”dyrektorem handlowym” (nie znosze tych wielkich nazw) a on troche sie mnie boi, troche nie lubi dlatego, ze jestem kobieta a jest znany z szowinizmu a troche jest chyba bezradny. No, zobaczymy.

Do przeczytania 🙂

PIERWSZY KOT ZA PLOTEM

Bylam. Wrocilam. Jutro znowu ide.

W porownaniu do pierwszego razu byli jakos tak bardziej przygotowani na to moje przyjscie. W sensie nowa umowa, telefon, miejsce, mail ”komunikacyjny” dla mojego projektu i dla calej firmy. Az sie boje tego wszystkiego. Jakos tak bardziej mi odpowiada rola szarej eminecji niz ogloszenie ze zdjeciem (powaznie!).

Poznaje ludzi. Bedzie ciezko. Team jest strasznie roznorodny i mysle, ze nieco sterroryzowany dzialem handlowym.

Dzien skonczylam specyficznie. Poszlam na jakas narade i 10 minut ja rozpuscilam. Nawet osoba, ktora wszystkich zaprosila nie byla (moim zdaniem) przygotowana, wiec trwalo by to 2 godziny z watpliwym efektem, dotatkowo ci z handlowego z pewnoscia by ja przejechali walcem i byloby tak jak chca oni bez odrobiny mysli z innej strony. Jutro zrobimy powtorke z rozrywki, ale przedtem posiedze z dziewczyna i pomoge jej zebrac mysli. Potem pogadamy z reszta. I zrobimy zapis (oni nigdy nie robili zapisow…) to bedzie im trudniej zamiesc wszystko pod dywan jak zapomna o terminach. No, mam nadzieje, ze nie zapomna. 

Krolewna do mojego przyjscia zjadla tylko 3/4 paczki chrupek. Bidulka. Wzielam ja po obudzeniu na ulubione chinskie jedzenie i zjadla calutkie miejsko i wiekszosc ryzu. 

Uff. 

TIK TAK

W poniedzialek wracam do pracy. Jestem przerazona.

Z tysiaca powodow. Ja zawsze mam tysiace powodow do strachu.

Chyba najmniej boje sie jak da rade Krolewna. Wierze w te Kobietke bardziej niz w siebie i wiem, ze zapewnilam jej tak dobra opieke jak to tylko bylo mozliwe. Da rade. Kazdego dnia jak wroce bedzie chwile obrazona, ale potem bedzie sie tulic i tulic.

Ale jak ja przezyje bez tej najpiekniejszej Dziewczynki na swiecie calych 7-8h za dzien? Zawsze myslalam, ze urodze, podrzuce, popedze do pracy. Gdzie tam! Okazalo sie, ze jestem kwoka, ktora kazdego dnia oglada najmniejsza kropke na skorce swojego malego kaczatka. Najchetniej tulila bym ja od teraz do plenoletnosci. Tylko, ze wiem, ze juz czas. Pierwszy, maly kroczek na drodze do samodzielnosci. Da rade. Ciagle mnie zaskakuje. I twierdzi, ze cieszy sie do PRZEDSZKOLKi.

A ja? Czy ja dam rade? W poniedzialek wyjde tam przed tych 20 czy ile ich jest mlodych piranii i bede sie usmiechac i starac sie mowic tylko tyle ile to konieczne, ale nie mniej niz powinni uslyszec. Jak zyskac dusze ludzi z ktorymi bede mowila pierwszy raz w zyciu? 

Zdobede je. Nie ma zadnego sprobuje. Ja je poprostu zyskam. No, nie mam wyboru chyba:)

Try not

Zrodlo: FB

POD ZAGLAMI ZAWISZY

Za dwa tygodnie z kawalkiem wybieram sie do Gdyni na spotkanie z zaloga Columbusa.

Minie 20 lat od naszego powrotu z Rejsu na s/y Zawisza Czarny sladami Kolumba.

Od 14 do 16 wrzesnia bedziemy siedziec, gadac, plakac, spiewac ogladac a przede wszystkim przygladac sie temu co z nas wyroslo. Jesli do tego czasu Zawisza dotrze do portu po tegorocznych perypetiach, byc moze wyplyniemy w krotki rejs.

20 lat temu… mialam 15,5 lat … ale niektorzy mieli 30, albo wiecej. 20 lat doroslosci to przeciez lata swietlne! Nawet nie probuje sobie wyobrazic jak teraz wygladaja!

Pamietam jak po ponad 4 miesiacach rejsu zobaczylismy swiatla jakiejs irandzkiej latarni morskiej i wszyscy zgodnie stwierdzili: Europa, jestesmy w domu.

Mysle, ze teraz nie udalo by sie zrealizowac TAKIEGO rejsu. Wyplywalismy na nieomal pol roku z zapasami na miesiac i z tego co wiem z bardzo skromna iloscia gotowki. Od poczatku bylo wiadomo, ze bedziemy musieli zarobic na swoje utrzymanie. Jak? wiadomo. Tak jak rok wczesniej na Operation Sail 91′ … koncertami. Ktos zaplacil gotowka, ktos nam dal spodnie a ktos ziemniaki… No i oczywiscie znajomosci Mastera, ktory byl w stanie zalatwic wszystko i wszedzie.

Ja bylam w grupie tancerzy, bo w porownaniu do reszty spiewak ze mnie przecietny no i mloda, zwinna panienka wygladala dobrze w tancu. A bab bylo – jak to na morzu – malo. Naszym najwiekszym atutem byli spiewacy. Mielismy profesjonalna aparature, swietnego akustyka itd itd. Ogolnie poziom koncertow byl lepszy w 91’niz na Columbusie, mielismy lepszych trenerow no i plynely z nami Tonamy, ale biorac pod uwage liczbe i szalenstwa na koncertach mysle, ze i na Columbusie bylo niezle 🙂

Reasumujac: oni – serio – powalali spiewem a my – doslownie – porywalismy publicznosc do tanca. ZAWSZE chcieli jeszcze. 

Taka anegdota z Operation Sail 91′ Mielismy mowiony koncert w Delfzij w Holandii. Wszystko bylo uzgodnione: potrzebujemy taka i taka scene, 8 mikrofonow itd itd. Akustyk ktory przygotowywal koncert pomyslal, ze przesadzamy ”on juz widzial takich zalog co to niby tancza i spiewaja”. Przygotowal 2 mikrofony przekonany, ze i tak bedzie za duzo.

Skonczylo sie tak, ze w czasie koncertu holenderski akustyk sie poplakal i sam nam zalatwil nastepne koncerty przepraszajac, ze on nie wiedzial, on nie pomyslal… W kazdym nastepnym porcie bylo latwiej, bo wszyscy wiedzieli, ze to ”ta zaloga”. A my zaraz po przyplynieciu rozstawialismy aparature,  (my tancerki) przebieralysmy sie w zwiewne kiecki i do pracy.

Na rejs oczywiscie zarobilismy. Poza tym to byl 1992 rok, pare lat po okraglym stole, ciagle jeszcze mloda, polska zaloga wzbudziala sensacje.

Moze nie doceniam ”dzisiejszej mlodziezy”, ale trudno mi sobie wyobrazic Matylde, ktora jest niemal idealnie w tym samym wieku co ja wtedy, jak mieszka pol roku w niezbyt wielkim pomieszczeniu razem z 24 innymi zalogantami obu plci. Zero prywatnosci. 1,5 litra wody/dzien/osobe i nieustanna praca, praca, praca. Mielismy 10,5h na spanie i cala reszte wlasnych spraw. Oczywiscie, ze sie obijalismy jak sie dalo. Z dzisiejszej perspektywy wiem, ze zaloga stala MUSIALA to widziec i przymykala oko, bo nie chodzilo o to, zeby nas zameczyc na smierc, ale uchronic nas przed tym zebysmy zwariowali. Ukrywanie sie przed nimi tez pewnie uwazali za tworcza dzialalnosc 🙂 Tak czy inaczej Matylda 4 dni w jednej usmodranej koszulce (bo nie bylo w czym prac) by nie wytrzymala.

Inna sprawa, ze ten bieg z przeszkodami, ktory musielismy przebyc, zeby poplynac, tez nie byl dla kazdego.

I czasy byly inne. Maly przyklad. Kazdy z nas wiozl na rejs jakies ”wiano”, zdobycz, bo brakowalo wszystkiego. Ja, nauczona doswiadczeniami z 91′, kiedy lekki sztormik potlukl nam kubki i pare tygodni pilismy z kubeczkow po jogurcie, wiozlam na rejs zastawe stolowa dla 100 osob (czyli 2 komplety dla zalogi). Nie jakies cudne, takie stolowkowe co rodzice gdziestam zorganizowali. I ja to wiozlam POCIAGIEM Z BYTOMIA! POCIAGIEM! Juz widze jak Matylda i jej znajomi wioza do Gdyni wszystkie te kartony pociagiem. Mamusia by musiala w zebach odwiezc i na statek zaniesc. Teraz jest inaczej.

No wlasnie o tym bedziemy gadac za te 2 tygodnie z kawalkiem. Juz sie ciesze. 

A na koniec mala probka z koncertu. Spiewaja Tonam&Synowie, ale to oni stanowili trzon grupy spiewajacej na pierwszym rejsie a potem jacys ludzie z rejsu spiewali z nimi. Zaloga nagrala po rejsach 2 plyty. Warto posluchac cale i bedzie jasne czemu na koncertach potrzebowalismy 8 mikrofonow 🙂

___

Jakby sie ktos pytal to ja jestem w tej jasnej spodnicy. Jesli dobrze pamietam to koncert pozegnalny po przyplyneciu do portu w Gdyni, tylko nie jestem pewna w ktorym roku:) W tle Zawias, oczywiscie.

 Agradabla w tanach

ZABAWA Z OPENCARD

Zaplanowalam sobie, ze zalatwie dzisiaj OpenCard czyli elektorniczny, a konkretniej chipowy bilet na wszystko co jezdzi po Pradze.

Okazalo sie, ze tak proste zadanie przeroslo moje nerwy i diabel we mnie wstapil. Nawet Dziecko konstatowalo: mamusia sie wkurwila a ma dziecko!

Ale od poczatku.

Zeby miec OpenCard trzeba najpierw zrobic zdjecie. Gosia ustalila, ze chce po takie zdjecie jechac pociagiem, no to pojechalysmy do centrum. W centrum Boski telefonicznie poradzil nam gdzie zdjecie zrobic. Cala operacja zajela chwile plus pare chwil na dojscie.

Ale gdzie zrobic OpenCard? Znowu telefon do Boskiego, bo okazalo sie, ze nie na kazdej stacji metra jak oczekiwalam (no bo niby gdzie bilety kupowac?). 

Poszlysmy poltorej przystanku metra na Jungmannova do urzedu miasta zrobic karte. Odczekalysmy swoich 20 minut w kolejce, pan zrobil karte.

Pytam sie pana: – a moge ja u pana doladowac?

Pan: – nie, to pani moze na jakiejkolwiek stacji metra.

No to poszlysmy z Gosia przystanek metra z hakiem na Namesti Republiki dobic karte. Ale tam niespodzianka. Pan z okienka powiedzial, ze karty sie nie dobija gdzie sie chce tylko na niektorych stacjach na przyklad na Mustku (czyli kolo Jungmannovej gdzie bylysmy), albo na Florenci.

Z lekka gula wrocilysmy ten stacje metra pieszki. Czas naglil zblizala sie pora kiedy Gosia je i idzie spac. Przychodzimy, stojimi w kolejce. Przed nami 1 pani przy kasie i jeden pan tuz za nia a potem my. Za nami echo.

Kasjerka obsluzyla pania a nam mowi: DO WIDZENIA JA MAM TERAZ OBIAD, prosze przysjc za 30 minut.

Ja mowie: – jak obiad, to gdzie niby mam dobic te karte?

Pani: – na jakiejkowiek stacji metra!!!

Ja: – wlasnie przyszlysmy z innej stacji metra, bo na Namesti Republiki sie nie da i na wiekszosci innych tez sie nie da! Dziecko mi sie drze a ja te karte musze zrobic co pani proponuje?

Na to wtracila sie juz obsluzona pani. Opis pani: na oko 30 letnia, ubrana jak z zurnalu, oczy wlos, buty na wysookim obcasie, torebeczka niezapinana. Pani zaczela mnie upominac, ze przeciez to nie wina pani z okienka (fakt), i ze moglam przeciez sprawdzic wczesniej na internecie gdzie i jak mam sprawe zalatwic (no fakt MOGLAM, ale jakos nie pomyslalam, ze w celu zakupienia biletu bede musiala dorobic dodatkowy fakultet na uniwersytecie, bo stopien komplikacji 100 na 10 mozliwych).

Sycze do Pani: – ze cudnie sie tak opowiada jak sie nie ma spiacego malolata przytroczonego do reki.

Pani: – alez ja mam w domu blizniaki!

Ja: – w domu to ja mam hipopotama. Jak sa w domu to tu nie sa spiace

Pani: –  Trzeba sobie umiec wszystko zorganizowac. Pani zachowanie to raczej nie z tego biletu wynika.

No to poszlam. Miala racje, moje zachowanie bylo nieodpowiednie, ale juz sie we mnie gotowalo!

W celu odgotowania poszlysmy piechty na to Namesti Republiki a potem metrem jedna stacje na Florenc. 

A tam – kurwa- co? OBIAD MA PAN!!!! Ale stwierdzialam, ze sie poddaje poczekamy. 

Po 15 minutach okienko sie otworzylo a my zajelysmy wysokie 9 miejsce w kolejce. Gosia dostawala szalu bo bylo to dokladnie w czasie kiedy usypia. Rosjanie przed nami proponowali, ze nas przepuszcza, ale nie chcialo mi sie ich przedbiegac, bo to rzeczywiscie my zaplanowalysmy zle droge (czytaj: ja). 

Gosia drze gumiora, przychodzi nasza kolejka a mnie delikatnie puka w ramie Czech:

– czy moglbym sie tylko o cos zapytac pana w okienku?

ja: – nie, bo juz ta sprawe zalatwiam piec godzin a Dziecko ma isc spac

pan, opryskliwie: piec godzin pani czeka, to chyba nie mozliwe

ja: – jak pan lubi czekac, to prosze do kolejki

I kupilam te cholerne doladnowanie do karty!

 

W metro i do domu, tam  po 30 minutach cyrku na kolkach Mloda usnela i spi. Spi nadal a tu czas wstawac i znowu jechac do miasta. Pociagiem za OpenCard.

Moje zachowanie bylo karygodne, ale organizacja pomyslu OpenCard nie lepsza.