CWICZE SKOKI

Umieram. No, tak na pol. Mam grype zoladkowa a w nocy, ze wzgledu na Bobo spalam moze 3h rozlozone do 15 kawalkow.

Zu ma dla odmiany angine i antybiotyk. Ostatni miesiac temu z tego samego powodu.

Gosia i Boski na chwile obecna wygladaja zdrowo.

Mini Kungis nawet lekarza widzial! Full wypas. I zupelny przypadek. Tydzien temu ja zapísalam sie do lekarza z jakims przewleklymi przypadlosciami na ktore mial by sie popatrzec specjalista. Dzis w nocy Zu osiagala nawet 39,5 wiec dlugo nie musialam sie zastanawiac ktora z nas doswiadczy zaszczytu audiencjiu GP (lekarz ogolny). Do tego jeszcze GP jest Polka! Gdyby nie to meczyla by sie z ta angina przynajmniej o 3 dni dluzej.

Jak wydobrzeje mam dla Zu skierowanie do Szpitala Krolewskiego na badanie krwi. W ciagu ostatniego pol roku miala z 6 czy 8 razy bardzo wysokie goraczki i dwa razy angine. Trzeba sprawdzic jak sie miewa jej system odpornosci.

CO JEST GRANE?

Tydzien minal a o paroweczce starszego Kungisa zapomnielismy.

Wczoraj w nocy dla odmiany wymiotowala Zu. Kultularnie 3 razy a potem natankowala sie i usnela. Caly dzien byla w porzadku a wieczorem 38,7. Czemu? nie mam pojecia. Mam nadzieje, ze zeby. Mogla tez cos zlapac na srodowych zajeciach dla dzieci. Wydaje mi sie, ze dobrze zareagowala na nurofen wiec miejmy nadzieje, ze noc bedzie spokojna. Musze pochwalic Boskiego, na rzucone w srodku nocy haslo: “zyga!” jest w stanie w ciagu kilku sekund wyciagnac z buta torbe plastikowa i zalozyc ja na uszy dziecka, ktore akurat trzymam na kolanach.

Bylam na pierwszych zajeciach z mojego kursu. Sa ok. Jest nas w grupie okolo 14 osob plus lektor. Lektor mowi za cicho, ale po paru minutach udalo mi sie dostosowac sluchanie do jego mowienia. 2,5 godziny musialam sluchac i gadac na calkiem powazne tematy, wiec nawet jesli kurs nie przyda sie do niczego innego i tak bedzie to dobrze wykorzystany czas.

Poznalalam najblizsza sasiadke. Holenderka, maz Anglik. Oboje prawnicy. Z lekka “bulke przez bibulke”. Julia rozgryzala winogrona i odkladala je na talerzyk a ja nie wpadlam na lepszy pomysl niz je zjadac (moglam Zuzi tych winogron nie dac, ale to by sie darla, bo sasiadka przyszla pozno i mala byla spiaca. Bylo to u mnie w domu). Dopiero po jakims czasie zrozumialam, ze zjadanie po dzieciach nie jest tutaj mile widzianym sportem. Przyznam, ze po Gosi tez bym juz nie zjadla, ale Zu jest jeszcze przed ta granica. Ja dla odmiany caly czas musialam sie pilnowac zeby sie nie zapytac czy jej 6 miesieczny syn nie cierpi na mikrocefalie. Moje dzieci maja te lby jakies wielkie, a calkiem madre, wiec ustalilam sobie, ze maja byc duze a tu taki moze nie az wielkosci  “zika” ale w tym kierunku, lepek wielkosci tej brazowej czesci od zapalki. No, nawet jesli dziecko ma mikrocefalie to w Londynie sie tego nie dowie, bo nikt mu nigdy tej glowy nie zmierzy 🙂 jakie proste!

Bylam u dalszej sasiadki. Moja grupa krwi. Balagan, ze by Boski umarl (a to maja nianio-sprzataczke i dzieci 6 i 8). Bardzo przyjemni, inteligentni ludzie. Bylo mi tam dobrze i wroce.

W sobote zarejestrowalam sie na jakims portalu do szukania pracy. Badam teren. Sami od siebie poslali mi 2 oferty: 1. swietna oferte dla matematyka – w ktorej spelnialam tylko Ph.D. bardzo podziekowalam, niestety jestem misiem o zbyt malym rozumku 2 swietna oferte dla handlowca – nawet nie podziekowalam.

To chyba wszystko za ten tydzien. Ide czytac Grishamka. Pozdrawiam. Dobranoc! 

ROK

Nieomal dokladnie rok temu dotarlysmy do Londynu. Gosia, Zu i ja przylecialysmy same, a na lotnisku czekal na nas tylko kierowca taxowki, bo ”madra” szefowa Boskiego nie chciala go puscic z pracy. Zu miala wtedy 3 miesiace i 10 dni. Bylam przerazona.

Dzisiaj Zu ma 1 rok, 3 miesiace i 13 dni, Gosia juz ponad 6 lat a my powoli zapominamy, ze byla jakiedys jakas Warszawa, bo o Bratyslawie zapomnielismy juz dawno. 

Dzisiaj rano bylysmy na zajeciach muzycznych dla dzieci, potem w parku z kolezankami Gosi. Jutro rano ide na spotkanie z mamami, ze szkoly, potem telefon z kolezanka  z Warszawy a wieczorem mamy goscia na kolacji. Musze tez odpowiedziec na mila wiadomosc od sasiadki, ktora wsunela mi dzis pod drzwi liscik z zaproszeniem na kawe. Itd itd Zaczynam byc tak zajeta, ze nie wiem kiedy miala bym wcisnac jeszcze jakas prace (zart), a jesli mamy tu zostac troche dluzej powinnam zaczac cos szukac. 

Takze rok. Po 6 tygodniach zwykle zaczynam sie otrzasac ze zmian, po roku zaczynam akceptowac nowa rzeczywistosc a jak sie wydaje rzeczywistosc zaczyna dostrzegac mnie.

SEZON BURZ

Z Boskim (znowu) nie komunikujemy. Nie ma co gadac, zawinilam to sama. Darlam sie na niego nieladnie i jak opetana. Dlaczego? Przyczyny sa dwie: 1. doprowadza mnie do szalu jak malo i wybiorczo potrafi cos robic 2. Gosia ma goraczke – jak zwykle bardzo wysoka (39,6), a nic mnie tak nie stresuje jak choroby dzieci. 

My tu sobie zyjemy w tym Londynie zupelnie sami. To znaczy, ze bez wspolpracy i dzialania jak trybiki w zegarku komus z nas (zwykle mnie) odbija palma. Boskiemu (to fakt) odbija mniej, bo jego zycie jest mniej monotematyczne jak rowniez dlatego, ze po prostu robi duzo mniej rzeczy. Moze tez po prostu jest bardziej zrownowazony niz ja. Ja bym powiedziala, ze ma to w dupie 🙂

Dzisiaj bylo tak. My z dziewczynami wstalysmy o 7:30. Zaden wyczyn, nawet liczac, ze w nocy conajmniej 3 razy jadla a Boski oczywiscie caly czas spal. Pobawilysmy sie troche a potem poszlam z Zu na zakupy a Gosia ogladac bajki. Okolo godziny 9:45 zaczelam Boskiego budzic. Zwlokl sie o 10:15. To ja w trymiga robic sniadanie, zebysmy razem zjedli. Juz lekka obraza, bo ja go musztruje. Nie nie musztruje tylko chce zjesc zanim pojde z Zu na 3h lezec.

O 11:00 poszlam spac z Zu. To wyglada tak Zu spi a ja musze kolo niej lezec. Zwykle uda mi sie z godzine spac a potem juz tylko lezec a na koncu zastanawiac sie czy sie posikam czy tym razem wytrzymam. Zu wstaje, albo ja budze o 14.

Boski mial w tym czasie przeczytac z Gosia ksiazeczki do szkoly. I przeczytal. Tyle, ze te co czytala juz wczoraj. Bo oczywiscie nie spojrzal do zeszyciku w ktorym wszystko jest starannie zanotowane. 

O 14:00 zaczelam przygotowywac obiad. Zazyczl sobie wypasiony, dostal wypasiony. Kawalki piersi z kurczaka smazone na swiezym tymianku z czosnkiem, miodem i ziarnkami sezamu. Do tego potrawka z mini kukuryczy, mini cukinni, szparagow i szpinaku duszonych w mleku kokosowym, z trawa cytrynowa i imbirem. I ryz. W tym czasie staral sie zajmowac dziecmi, ktore co chwile uciekaly do mnie do kuchni, ale jednak wiekszosc czasu byly z nim. Gosia juz miala bardzo wysoka goraczke, ale na to zeby zajac sie sama Zu jest zbyt leniwy nawet w takich okolicznosciach przyrody. 

Po obiedzie mial isc z Zu na spacer. Zebym ja mogla zostac z Gosia no i tez odpoczac. To jest nie do opisania jak on sie potrafi zbierac. Wszystko robic ultra wolno. A czas leci, bo Gosia o 18:30 je, a ze je cyca to raczej musza wrocic do domu.

Wyszli po 90 wojnie swiatowej o 16:45. Gdybym nie zrobila wojny to pewnie by wyszli o jakies pol godziny pozniej. Po wyjsciu oczywiscie wojna trwala w formie sms. Ja jak juz wiemy nic nie robie a on jest bohaterem zwiazku radzieckiego. Wiec mu pisze: to sie jutro zamienmy. Boski natychmiast: to sie zamienmy tez w poniedzialek!

I to jest wlasnie sposob myslenia mojego meza. On biedny do pracy musi chodzic. A ja tylko w domu siedze. I generuje balagan z dziecmi. To ze przy okazji tego generowania sie z nimi bawie ugotuje obiad, wlacze- rozwiesze-zloze pranie, zrobie zakupy, odbiore mloda ze szkoly, zrobie z Gosia zadanie domowe,z 4 razy przebiore pieluche, uspie mloda (zeby wymienic tylko standardowe prace) skrywa sie oczywiscie w slowie: robilam balagan. 

Boski jest moim zdaniem dobrym ojcem, i nie ma co gadac sprzata lepiej ode mnie. Jestem mu wdzieczna, ze na nas zarabia a ja moge byc z dziecmi. I wcale nie mam jakiejs szalonej potrzeby zmuszenia go do tego zeby on robil wiecej, bo mysle, ze robi sporo. Tylko, ze ja juz wiecej robic nie moge bo mi walnie. Taka prawda. On robi duzo, tylko ze zawsze na swoich warunkach. Na przyklad czesto bierze dziewczyny w sobote na spacer na 3h. No i cudnie. Tylko dzien ma godzin 24. Chyba by umarl zanim by zaplacil korone za jakas nianie.

Tak wiec dzisiaj sie na niego darlam, co jeszcze raz potwierdza, ze jestem zla zona. I jeszcze sie doigram. A jesli on zachowuje sie niedopowiednio to tylko dlatego, ze musi spedzac czas z taka slaba kobieta jak ja do tego malym czlowiekiem. Kuzwa Boski to czasem gada tak jakby sie uczyl z ksiazek o przemocy psychicznej. On sie na mnie nie drze od tak: ty glupia babo, tylko stara sie mnie edukowac jak cienkim czlowiekiem jestem. 

Jakos bylo, jakos bedzie. No, mam to w dupe. Byle tylko temperatura Gosi nie wyleciala w nocy nad 39C a ja bede szczesliwa 🙂

 

p.s. 1

kwiatek zyje, ma sie wysmienicie!

p.s. 2

Gosia nie byla w piatek w szkole… I tak zachorowala

p.s.3

Boski wybral auto tatusia 😦 trudno:)

 

NIE BO NIE

Sytuacje konfliktowe z rodzicami Boskiego w tle maja to do siebie, ze wlaczaja we mnie opornik. 

Nie jestem fizycznie w stanie poszukiwac kompromisu, po prostu zostawiam sprawe i ide dalej. Jesli tak nie zrobie to ona wraca z sila huraganu a potem trzeba duzo czasu zeby odzyskac spokoj.

Tym razem chodzi o auto. Mamy gdziestam jechac i Boski chce pozyczyc od rodzicow auto, tylko zeby to zrobic musial by wziac pol dnia wolnego (albo spedzic na tym pol nocy). Tak wiem, jestem swinia, ze oczekuje, ze jego ojciec po nas przyjedzie. Jestem. Mam tez doskonala pamiec: jak przyjezdza Siostra Boskiego to chca sie za przeproszeniem posrac zeby sie biedaczka nie przemeczyla. Ostatnio tatus wozil ja i jej meza osobno, jednego po drugim, do z domu na wsi do miasta, choc mieli wlasne auto, zeby im bylo wygodniej i zeby mogli sie napic wina.

A do tego to my im sprawiamy przyjemnosc, ze poswiecimy nasz czas zeby nie byli sami na swieta. Bo siostra Boskiego ma do nich zawsze jakby dalej. Bede konkretna: to ja o nich pamietam w zwiazku ze swietami, bo Boski by pewnie olal.

Tak, ja wiem, powinnismy byc wdzieczni, ze nam chca pozyczyc auto. Tylko, ze ja wcale ich auta nie chce. Nie na takich warunkach. Pojade autobusem, dzieci tez przezyja. Wkurwia mnie tez, ze musza jechac do sanatorium (wyjazd kupiony przez nas na gwiazdke) wlasnie wtedy kiedy Gosia ma ferie i oni wiedza, ze ma ferie.

Bosky mowi: a czy oni maja obowiazek wziac ja do siebie? Nie! Zadnego. Oni maja PRZYWILEJ wziac ja do siebie. Jestem rozwydrzona, bo moji dziadkowie mnie chcieli zawsze i wszedzie. I nigdy nie szukali dziury w calym, jak oni w Gosi. Tak, kochaja ja, sa dla niej dobrzy, ale jakis tam cien na tym od zawsze siedzi. Juz nawet Zu im podchodzi bardziej. Mieszkamy tysiace kilometrow od nich, nie wisimy na nich non stop. Dlaczego powazuja zajmowanie sie wnuczka za taki wyczyn? Zaraz by Boski powiedzial, ze oni przeciez tego nigdy nie powiedzieli. Nie, wprost nie. Tylko jakby srednio im po drodze z ta kobietka.

Nie mam najmniejszej ochoty byc im wdzieczna za cokolwiek. A juz zupelnie nie za to, ze po tygodniach calkiem przyjemniego zycia z Boskim otwiera sie temat jego rodzice i pierwsze co to slysze: ok, ale na naszych warunkach i oboje schodzimy do okopow. On do okopu: oni sa dla nas tacy dobrzy a ty jestes zla kobieta, ja do okopu: pocaluj mnie w dupe.

Wlasnie, ze nie chce byc za nic wdzieczna. Niech sobie Boski jedzie gdzie chce i czym chce. Ja zostane w domu. I bedzie mi dobrze. wrrr.

Wykrzyczalam sie, dobranoc panstwu.

DOWOD!

Dzisiaj kupowalam w sklepie spozywczym piwo dla Boskiego i musialam pokazac dowod!

Gosc sie uparl i pokazywalam ID a potem jeszcze konkretnie date urodzenia, dopiero wtedy pozwolil mi kupic. 

Kazdym dniem budze sie piekniejsza (i mlodsza oczywiscie), ale najwyrazniej dzisiaj to juz przesadzilam 🙂

DUZA HERBATA, WIELKIE WYZWANIE

Niedawno bylam na spotkaniu mam z klasy Gosi w kawiarni obok szkoly.

Kawiatnia jest samoobslugowa. Nalezy podejsc do kasy i zamowic to na co sie ma ochote.

Podeszlam i jednoczesnie rozmawiajac z inna mama zamowilam herbate.

Pani przy kasie: – jaka herbate?

ja: – zwykla, czarna

Pani: – ale kaki rozmiar?

ja: duza 

Na co pani zrobila mine pod tytulem: Jezusmaria znowu jakis niedouczony obcokrajowiec i powiedziala:

– ma pani na mysli WIELKA herbate?

ja: – tak WIELKA 

Co tu duzo gadac, kobieta miala racje powinnam uzyc slowa large (wielki) a nie duzy (big). Co nie zmienia faktu, ze doskonale zrozumiala o co mi chodzi i nie musiala wywracac oczami. Coz…

Pani: £2.25

Dalam pani £10. Pani wbila na kase, wyszlo ile ma wydac. 

No to wyszperalam w porfelu 3x£1 i podalam zamiast 10. A potem dlugo stalam i patrzylam jak pani poradzi sobie z liczeniem.

KWIATEK

Jutro cala Anglia swietuje dzien Matki. W ramach obchodow Gosia stworzyla dla mnie piekna laurke i przygotowala doniczke do ktorej w szkole zasadzili kwiatek.

Wiozlysmy ten kwiatek dzielnie ze szkoly, z wielkim pietyzmem, z tylu wozka, na miejscu niedostepnym dla Zu. Konkretnie wysoko za jej glowa. Po drodze spotkalysmy Boskiego, ktory nas kawalek odprowadzal do domu, ktory tez ogladal kwiatek (a Gosia go umiescila troszke w innym miejscu).

Doszlysmy do domu. Przed domem mamy taki zwyczaj, ze wloke Gosie za szmaty przez ostatni kawalek przed domem, bo udajemy, ze jest tam lawa i jej by ugotowalo nogi. Zu czeka w tym czasie w wozie tuz przy wejsciu do budynku. 

No wiec ja Gosie wloklam, a Zu jednym sprawnym ruchem szoguna wyrwala kwiatek z doniczki (co za zaskoczenie, bez korzeni), wykonujac w tym celu nieomal rzut przez lewe ramie i wyrzucila go z radoscia pod kola wozka. 

O k…va. Wepchnelam natychmiast odkorzeniowany kwiatek do doniczki, upewniajac Gosie, ze wygladal bardzo dobrze i jest wielka szansa, ze przezyje. A tak zupelnie najwazniejsze jest to, ze ja w sercu wiem jaki cudny jest ten kwiatek. Zalalam go woda. I serio zyje. Mam nadzieje, ze dluzej niz tydzien. Zu jest bardzo zwina. Zwlaszcza jak nie trzeba.

IGRZYSKA NIENAWISCI

Ponoc Komisja Wenecka, ktora ma wydac opinie w sprawie zmiany prawa dotyczacego Trybunalu Konstytucyjnego to jedna wielka sciema, bo zasiada w niej Hanna Suchocka. Tak czytalam! Nie mam pojecia co zlego zrobila akurat ona, ale PiSowska czesc mojego Facebooka wlasnie poprzez jej uczestnictwo w komisji (notabene od roku 1991) ma zamiar dyskredytowac ewentualny niekorzystny werdykt Europejskiej Komisji na rzecz Demokracji przez Prawo. O werdykt wystapil urzedujacy Minister Spraw Zagranicznych Waszczykowski, zeby bylo jasne. Tyle, ze oczekiwana opinia jakby nie pasuje do potrzeb rzadu, wiec trzeba na cos zwalic, ze sie ja oleje. Padlo na ta Suchocka (podejrzewam wspoluczestnictwo Zydow i cyklistow).

Wczoraj w nocy IPN 10 godzin prowadzil przeszukania w domu Jaruzelskiego. Nie ma to jak policzkowac trupa. Ponoc ma tam miec schowane papiery na to, ze byl agentem. I tu sie raczej rozczaruja. Jaruzelskiemu mozna zarzucic bardzo wiele, ale nie brak inteligencji. Plus dlaczego w nocy? W dzien jest mniej martwy i moglby straszyc?

Prezes legendarnej stadniny w Janowie Podlaskim odwolany, bo handlowal zarodkami nienarodzonych koni. A zarodek, to jak wiadomo, tez czlowiek. Wiec do eutanazji blisko, zeby nie powiedziec do eugeniki! Dlatego trzeba odwolac goscia po 36 latach pracy z tego 16 w fukncji prezesa. 

Natomiast w Magdalence to ponoc dania kosher podawali a na stole jak wol stal siedmioramienny, zydowski swiecznik. Nawet zdjecia widzialam!

I to sa wszystko zupelnie “powazne” argumenty.

Bo prosze panstwa, kto nie jest z nami jest przeciwko nam! To, ze ojciec Rydzyk dostaje kase wiadrami nie ma zadnego znaczenia skoro poprzednicy jedli osmiorniczki. Nic i nikt nie ma sie za co wstydzic, jesli wstapil do PiSu. Nawet jesli kogos zabil, nawet jesli trzeba go bylo uniewinniac.

Nie ma drugiej strony medalu, wiec i ja nie bede pisala co wszystko uwazam za niedopuszczalne zachowania aktualnej wladzy, bo by wpisu braklo.

Napisze tylko o jednej sprawie, ktora martwi mnie nade wszystko: brak szacunku. Brak szacunku dla pogladow innych, brak szacunku dla poprzednikow, brak szacunku dla politycznych adwersarzy, brak szacunku dla wlasnych wyborcow, kiedy rakiem wycofuja sie z podjetych zobowiazan. Zeby to chociaz odbywalo sie w ciszy, ale nie. Kazda decyzje trzeba dla pewnosci utrwalic jadem a przeciwnika zwalac blotem, bo przeciez nie ma takiej mozliwosci, zeby 2+2 = 4, jesli akurat obowiazujaca linia mowi, ze 6,5.

 Nie wiem skad ta potrzeba posypywac sola wszystko co nie po myslí aktualnie rzadzacych. Smutno sie na to patrzy. Sol czasem oczyszcza, ale co jak sie czlowiek pomyli, albo poslucha zlej rady? Ciezkie czasy przyszly, ludzie sluchaja najnizszych instynktow. Najbardziej cieszy nieszczescie sasiada. Uwaznie z tym! Bo po soli dlugo NIC nie rosnie.